Już
od jakiegoś czasu wiadomo było, że zostanie wydana ósma część
popularnej serii o Chłopcu, Który Przeżył. Niektórzy fani
powitali tę wiadomość z niezwykłym entuzjazmem, inni podchodzili
do nowej książki nieco bardziej sceptycznie. W końcu nie miała to
być zwykła powieść, tylko scenariusz sztuki, która była
wystawiana w Londynie. Premiera oryginału miała miejsce 30 lipca,
polskim fanom pozostało tylko czekać do października. Gdy
scenariusz w końcu wyszedł, wszyscy byli zachwyceni. Czy jednak
„Przeklęte Dziecko” na pewno zasługuje na aż taką liczbę
pochlebnych opinii? Poniżej możecie poznać moją nieco
kontrowersyjną opinię o nowym „Harrym Potterze”.
Co
mówi notka na okładce?
Ósma
historia. Dziewiętnaście lat później…
Harry
Potter nigdy nie miał łatwego życia, a tym bardziej nie ma go
teraz, gdy jest przepracowanym urzędnikiem Ministerstwa Magii, mężem
oraz ojcem trójki dzieci w wieku szkolnym.
Podczas
gdy Harry zmaga się z natrętnie powracającymi widmami przeszłości,
jego najmłodszy syn Albus musi zmierzyć się z rodzinnym
dziedzictwem, którego nigdy nie chciał przyjąć. Gdy przyszłość
zaczyna złowróżbnie przypominać przeszłość, ojciec i syn muszą
stawić czoło niewygodnej prawdzie: że ciemność nadchodzi czasem
z zupełnie niespodziewanej strony.
Co
mówię ja?
Zacznę
od tego, że od samego początku byłam bardzo negatywnie nastawiona
do tej książki z wielu powodów. Przede wszystkim J. K. Rowling już
dawno temu powiedziała, że saga nie będzie kontynuowana, a jak
widać, obietnica została złamana. Być może ze względu, jak
mówią złośliwi, na potrzebę ponownego rozgłosu. Dodatkowo
„Przeklęte Dziecko” nie zostało napisane przez samą Rowling,
ale przez Jacka Thorne’a – jedynie na podstawie opowieści
stworzonej przez autorkę książek o Harrym Potterze, Johna
Tiffany’ego i jego samego.
Oprócz
tego w sieci pojawiły się spoilery do sztuki. Przeczytałam je z
czystej ciekawości i – mówiąc kolokwialnie – załamałam się.
Fabuła niczym wyjęta z bardzo słabych opowiadań fanowskich,
przepełniona nielogicznościami i nietrzymająca się kanonu, jaki
stanowi poprzednie siedem części. Niektóre postaci zostały źle
wykreowane, a niektóre po prostu pominięte. Miejscami, czytając,
byłam aż zniesmaczona tym, co się tam wyrabia. Nagle okazuje się,
że pani sprzedająca słodycze w Hogwart Ekspresie jest monstrum,
którego zadaniem tak naprawdę jest za wszelką cenę nie dopuścić,
by ktoś wysiadł z pociągu wcześniej, niż na stacji Hogsmeade;
Harry jest złym ojcem, który nawet nie chce zrozumieć swojego
dziecka...
Warto
by również wspomnieć o samej formie, w jakiej została napisana
ósma część HP. Sam scenariusz czyta się dosyć lekko, jednak
widać, że dialogi między postaciami są nieco wymuszone.
I na koniec,
odpowiadając na pytanie zawarte w tytule – moim zdaniem „Przeklęte
Dziecko” to absolutna porażka, zwłaszcza jeśli porówna się je
do innych części tej naprawdę świetnej serii. Nie polecam tej
sztuki nikomu, chyba że ktoś chce wyrobić sobie własną opinię.
Inaczej naprawdę nie warto tracić na to czasu.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz