Reaktywacja

Wrzesień już prawie za nami, więc chyba czas ruszyć z sekcją dziennikarską! W tym roku oprócz wersji elektronicznej, najprawdopodobniej ruszy również gazetka.
Na razie zachęcamy do czytania starych postów, te nowe pojawią się już wkrótce!
Chcesz dołączyć do naszego grona? Napisz do nas!
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Caché. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Caché. Pokaż wszystkie posty

Historia o osobie na przystanku i jej uśmiechu


Siedzisz sobie spokojnie w kawiarni i klepiesz w lekkie klawisze swojego ultracienkiego laptopa, kiedy zdajesz sobie sprawę, że właściwie masz ochotę na lody malinowe.
Sorbet. Albo koktajl. Jeszcze lepiej - deser posypany wiórkami białej czekolady. Choć nie masz pojęcia, co oznacza to uczucie, wiesz jedno - musisz zdobyć lody malinowe. I to zaraz.

Tak właśnie rozpoczyna się twoja przygoda. Pakujesz manatki i wyruszasz w drogę. W pogoni za chłodną słodyczą, słodyczą z delikatną nutą kwasoty i intensywnym aromatem świeżych, soczyście amarantowych malin, decydujesz się przebyć tyle kilometrów, ile będzie wymagało od ciebie zdobycie upragnionego deseru.

Nie zważając na nic i nikogo, biegniesz na oślep przed siebie. Słyszysz ich głos - owoce zamrożone w kształt okrągłych gałek wzywają cię. Ba, podają ci swoje dokładne współrzędne, zapraszając do siebie zupełnie tak, jak zdjęcie na Instagramie z danymi o lokalizacji, na które napotka zaraz przypadkowy złodziej. Odbierasz sygnał, nie potrzebując do tego żadnych dodatkowych urządzeń. Czujesz je. To intuicja.

Przekleństwo ciśnie ci się na usta. To szalone. Mimo, że biegniesz już z prędkością równą marszowi strusia emu, nie zbliżasz się do celu. Wszyscy dookoła stają się już tylko smugami koloru, kiedy mijasz ich na ulicy - a przynajmniej tak ci się zdaje. Rzeczywistość przestaje mieć dla ciebie znaczenie, kiedy jedyne, co widzisz w miarę wyraźnie, to ten jeden jedyny punkt przed sobą, który sprawia, że wciąż czujesz stały dopływ dopaminy do mózgu. Widzenie tunelowe - wujek z Ameryki chyba kiedyś przestrzegał cię przed czymś takim. A może nie. 

Na czym skupia się twoja uwaga? Uśmiech, pełne pewności siebie spojrzenie, moment, który trwa ułamek ułamka sekundy. Nie! Obraz, który wypalił się w twojej pamięci niczym przekaz podprogowy. Musisz przecież zobaczyć go jeszcze raz…

Początkowa euforia zamienia się w panikę. Masz już świadomość, że nie dosięgniesz chłodnego, słodkiego deseru, ale co z resztą świata? I dlaczego przestał się już dla ciebie liczyć?

Chcesz się obejrzeć, ale nic za sobą nie widzisz. Coś każe ci nie zwracać na to uwagi - to tylko bug spowodowany przeładowaniem buforu twoich własnych myśli i gigantyczną metaforą, w jaką właśnie się wpakowałeś. Twoje usta wydają z siebie jęk. Co?! Równie niedorzecznej bzdety w życiu nie słyszałeś.

Odwracasz się z powrotem i znów patrzysz przed siebie. Nie pędzisz już tak bardzo. Właściwie, mógłbyś zwolnić już do spokojnego truchtu, bo nic się nie stanie, jeśli przestaniesz biec. W tle słyszysz akustyczną melodię i zaczynasz zastanawiać się, kto jest za nią odpowiedzialny.

Lody, czy one istnieją? Tak, gdzieś na drugim końcu miasta. Ale skąd pewność, że są tam, i to właśnie takie, jak to sobie wyobraziłeś?

Kiedy realia świata docierają do ciebie, zdruzgotany zatrzymujesz się i z całej siły uderzasz pięścią w pobliski mur. Nic już nie masz w tej sprawie do powiedzenia, dlatego lepiej twoje emocje wyraża wciąż trzęsąca się po urazie ręka i oczy, które nagle robią się dziwnie wilgotne, co sprawia że obraz, który widzisz, staje się lekko zamazany.

Zaczynasz powoli rozumieć, że to wszystko jest albo snem, albo efektem przedawkowania pewnych środków. Po zastanowieniu stwierdzasz, że lody malinowe w gruncie rzeczy nigdy nie były ci potrzebne do szczęścia. Smutno ci je tak porzucać, ale zdajesz sobie sprawę, że i tak raczej byś ich nie zdobył, więc równie dobrze możesz przejść nad tą chwilową zachcianką do porządku dziennego. Zapewne kupił je ktoś inny, a wymarzony przysmak jest ze swym nabywcą szczęśliwy. Z resztą, czy możesz znać lub nawet domyślać się uczuć kogoś, kogo nawet nie spotkałeś, a istnieje czysto hipotetycznie? Kogoś, kto nie zdaje sobie sprawy z tego, że jego personę właśnie wymyśliłeś?

Kogoś, kogo uśmiech widziałeś raz, na przystanku tramwajowym?


Caché
Czytaj

Zdrowy poranek z Joanną Soh


Co? Znowu poniedziałek? I znowu dzwoni ten okropny budzik o najgorszej możliwej porze. No nie...

Wszyscy to przerabialiśmy. Część z nas w końcu znajduje jakiś sposób, by zwlec się z ciepłego, mięciutkiego łóżka i leniwie zacząć dzień. Ale po co budzić się przez dwadzieścia minut, skoro można by było przecież od razu skoczyć na nogi, pełnym energii i zapału do pracy? 

A gdyby tak na dobry początek tygodnia wykonać kilka ćwiczeń, albo zjeść turbo-pożywne, energetyczne śniadanie, zupełnie jak na słynnych filmikach motywujących do prowadzenia zdrowego stylu życia? Eh, komu by się chciało… Zapewne taka myśl powoduje tylko, że jeszcze mniej chce ci się wstawać.

Cóż, daj tej idei jeszcze jedną szansę. Joanna Soh, youtuberka Chińskiego pochodzenia, prezentuje na swoim kanale świetne, proste i przyjemne ćwiczenia, przepisy kulinarne, a także pokazuje jak dbać o swoje ciało od środka i omawia wiele istotnych spraw z tym związanych, o których zapewne niewiele z nas pamięta. A wszystko to robi z uśmiechem, szczerą pasją i uroczym, chińsko-angielskim akcentem, co sprawiło, że nawet ja chętniej wstaję teraz o piątej trzydzieści w poniedziałek, aby przystąpić do krótkiego, pięciominutowego rozciągania, a następnie ze smakiem spałaszować jedną z jajecznych muffinek z warzywami.





Caché
Czytaj

5 kroków do bardziej produktywnego dnia


Sobota, godzina dziewiąta. Budzisz się, przeciągasz, zaglądasz za okno, a tam słoneczko. Z zaskoczeniem odkrywasz, że masz dziś wyjątkowo dobry humor, a wszystko dookoła śpiewa i gra. Czyżby to właśnie miał być ten dzień? Spoglądasz na stertę kolorowych zeszytów i podręczników na biurku oraz listę projektów do wykonania. Czy to dziś? Po raz drugi patrzysz na zegarek i wpadasz na pomysł policzenia godzin, które możesz dziś potencjalnie pożytecznie wykorzystać. Raz, dwa…
Tak! To właśnie dzisiaj! Zerwiesz się rano, zjesz pyszne, turbozdrowe śniadanie, wskoczysz w dzienne ubranka i zabierzesz się do roboty - będziesz miał niezwykle produktywny dzień! Ah, nie ma nic lepszego, jak uczucie, że ma się swoje życie w końcu pod kontrolą…
Przypominasz sobie o tym poranku o godzinie dziewiętnastej tego samego dnia, wciąż w piżamie, na swoim łóżku, z paczką chipsów i laptopem.
Chyba coś poszło nie tak. Ale co?
Jeszcze raz spoglądasz w stronę książek. Gdzie się podziała cała ta motywacja z rana?
Dziś przedstawiam ci pięć kroków, które pomogą ci złapać ją za ogon, zanim ucieknie i osiągnąć twój cel!
  1. Ah, elektronika!

No jasne! Wszystko zaczęło się od tego, że chciałeś tylko sprawdzić, co słychać u znajomych, a skończyłeś śmiejąc się z następnego głupiego mema na Tumblr. Jak zwykle.
Dlatego pierwszym i najważniejszym krokiem do podjęcia w sprawie produktywnego dnia jest zasada: żadnych dekoncentratorów! Skup się na celu i do niego dąż. Pod żadnym pozorem nie wolno ci się rozpraszać. Wycisz telefon, odłóż go w niedostępne miejsce. Prawdopodobnie nie będziesz go potrzebował. Powiedz sobie “nie”. Umiesz, prawda?
Jeżeli jednak mimo wszystko przyłapiesz się na przeglądaniu Twittera zamiast podręcznika od historii, spokojnie odlicz do trzech. Trzy, dwa… Jeden! Jak najszybciej pozbądź się tego, co cię rozprasza, i powróć do swoich zadań. Brzmi głupio? Jest zadziwiająco efektywne.

2. Sporządź listę

Co tak właściwie masz dziś do zrobienia? Zacznij od wypisania wszystkich rzeczy, za które chcesz się dziś zabrać. Jeżeli wszystkie te sprawy będziesz miał tylko w głowie, skończy się na chaosie i poczuciu nieuporządkowania, no i o wiele trudniej będzie ci pilnować tego, czym masz się właściwie zajmować.
Bardzo ważne: upewnij się, że wiesz dokładnie, jak wykonać każde z zadań wypisanych przez ciebie. Mogę się założyć, że jeżeli podczas realizowania swojego planu dnia natrafisz na zbyt ogólnie przedstawioną czynność, np. “projekt z francuskiego”, zablokuje to całą resztę twoich działań. Rozbij duże zadanie na kilka mniejszych, np. “zebrać materiały”, “przygotować prezentację”, “ułożyć krzyżówkę”. Dla przyszłego ciebie wszystko stanie się o wiele jaśniejsze i pójdzie ci o niebo łatwiej, jeśli będziesz miał dokładnie powiedziane, co masz zrobić!

3. Zarządź kolejność

No dobrze, skoro już wiesz, czym chciałbyś się dzisiaj zająć, zastanów się teraz, w jakiej kolejności. Z doświadczenia wiadomo powszechnie, że “najpierw praca, potem zabawa”, ale w praktyce dla wielu osób mało zachęcająca jest perspektywa ślęczenia nad książkami przez sześć godzin. Z drugiej strony zaczynanie od rzeczy zbyt prostych i przyjemnych może się okazać niezmiernie wciągające, przez co pod koniec dnia może się okazać, że nie zrobiliśmy nic szczególnego.
Z której strony więc to ugryźć? Z pomocą przychodzi nam tabelka ważne-pilne. Jest to tabelka z dwoma kolumnami: po lewej będziemy wypisywać rzeczy pilne, a po prawej te, które mogą poczekać; oraz z dwoma wierszami: na górze zadania ważne, na dole te trochę mniej.
Kiedy już zadecydujesz stopień wagi i pilności każdego ze swoich zadań, kolejność sama ci się ułoży: Na początku powinieneś zabrać się za rzeczy równie ważne, co pilne, zaplanować na później wykonanie czynności ważnych, lecz niepilnych, a do pozostałych pilnych rzeczy poprosić kogoś o pomoc. Jeżeli jest to niemożliwe, możesz wykonać je samodzielnie, ale w drugiej kolejności, przed tymi tylko ważnymi. Zadania, które nie okazują się ani pilne, ani ważne, najlepiej po prostu odpuścić, chyba, że mają służyć czystej rozrywce - wtedy odłóż je do osobnej kategorii.
How to Be More Productive and How to Prioritize your To Do list. Ridiculously Simple Method How to Set Your Priorities - Start a Mom Blog:

4. Przerwa! Technika pomodoro

Ale kto wytrzymałby kilka godzin czystych obowiązków?! Zaplanuj kilka chwil dla wytchnienia!
Technika pomodoro polega na tym, żeby zajmować się jedną, wymagającą intelektualnie czynnością przez 25 minut skupiając się tylko i wyłącznie na niej, a następnie wziąć pięciominutową przerwę. Po półgodzinnym “pomidorze” powracamy do pracy i powtarzamy tą samą procedurę w kółko, aż nie ukończymy zadania. Po czterech pomidorach przerwa powinna trwać dłużej, od 15 minut do pół godziny.
Najlepiej więc w swojej liście uwzględnić czas na odmóżdżenie. Doskonale nadaje się do tego jedna z czynności, którą wcześniej wrzuciliśmy do koszyka z przyjemnościami. Choć naturalnie w pięć minut raczej nie upieczesz ciasteczek ani nie zagrasz w grę, to możesz przynajmniej zrobić sobie pyszną i zdrową przekąskę, potańczyć, odkurzyć salon lub wykonać kilka ćwiczeń. Bardzo ważne jest to, aby wstać i trochę się poruszać.
Pomodoro Technique - I tried this for awhile to keep myself focused at work. But it was just too distracting. I felt like the timer was constantly going off and I was jumping up and down to take breaks so much I couldn't get any work done. I prefer to focus on one major project for at least a couple of hours, then take a good break.:

5. Pogratuluj sobie!

Udało ci się wykonać jedno ze swoich zadań? Brawo ty! Pogratuluj sobie, poklep się po plecach i powiedz sobie “dobra robota, stary”. Fizycznie skreśl zadanie z listy - masz je już za sobą! Jesteś o krok zbliżej do osiągnięcia swojego celu, a to wyczyn.
Jeżeli chcesz, zapisz obok godzinę, o której wypełniłeś zadanie. To pomoże ci później ocenić, ile czasu zajmuje poszczególna czynność i dzięki temu będziesz mógł je lepiej zaplanować w przyszłości.
I przede wszystkim - ruszaj dupsko! Lista zadań, którą masz przed sobą, to lista małych kroczków. Pojedynczo, po kolei, przeprowadzą cię one przez twój produktywny dzień i nie będziesz już musiał użalać się nad sobą i swoim brakiem ogarniętego życia. Dla chcącego nic trudnego!
Powodzenia!



Caché
Czytaj

Hotele jednogwiazdkowe - szare i brudne?


http://vignette3.wikia.nocookie.net/payne/images/5/5a/Hotel1.JPG/revision/latest?cb=20121009154856&path-prefix=pl
źródło
Jest początek lutego. Dzieci i młodzież w województwie małopolskim od ponad tygodnia cieszą się już zimowymi feriami, a wiele z nich wyjeżdża na wycieczki lokalnie lub za granicę, zazwyczaj zatrzymując się przy tym w hotelach. W momencie, gdy zmęczeni podróżą stajemy w końcu u progu naszego nowego mieszkania na czas pobytu w nieznanym mieście, naszym oczom ukazuje się baner z nazwą lokalu i tajemniczymi gwiazdkami.

Powszechne ich zastosowanie jest większości znane - im więcej gwiazdek w skali 1-5, tym wyższy standard, a wraz z nim i cena pobytu. Jednak czy istnieją jakieś światowe normy określające kryteria, według których hotelowi można przyznać konkretną ilość gwiazdek?

Jak się okazuje, odpowiedzią na powyższe pytanie jest nie! W każdym kraju obowiązują odrębne zasady i skale określające standard hotelu, a w niektórych nawet nie istnieje coś takiego, jak “gwiazdki” - klasyfikacji nie stosuje się na ogół w Skandynawii, a w Anglii i Francji jest ona dobrowolna. Pewien stopień ujednolicenia stopniowo pojawia się jednak w reszcie Europy, którego to zadania podjęła się organizacja HOTREC. Jak dotąd 15 krajów na naszym kontynencie przyjęło mniej lub bardziej identyczne kryteria oceniania obiektów hotelowych. W Polsce zajmuje się tym wszystkim ministerstwo turystyki.

Wszyscy dobrze wiemy, że aby wygodnie pomieszkać w nowym mieście, najlepiej zatrzymać się w hotelu o klasie minimum trzygwiazdkowej - w opinii publicznej wszystkie obiekty poniżej tego standardu nie są ani trochę komfortowe i najprawdopodobniej są zakurzone i śmierdzą. Jednakże tak wcale nie musi być. Po zgłębieniu wymogów, jakie muszą być spełniane przez hotele w naszym kraju, okazuje się, że hotele jednogwiazdkowe nie są i nie mają być obskurne - wręcz przeciwnie. Różnica pomiędzy hotelem jednogwiazdkowym a, dajmy na to, trzygwiazdkowym, tak naprawdę polega w większości na wyposażeniu pokoju i zakresie oferowanych usług. Dlatego lokale o tej klasie często właściwie mogą być całkiem wygodne, a do tego pobyt w takowych oferowany jest w przystępnej cenie, pozwalającej podróżować ekonomicznie.

Wymogi: Hotel jednogwiazdkowy

Niektórym może wydawać się to oczywiste, ale żeby obiekt hotelarski w ogóle mógł być zarejestrowany jako hotel lub motel, musi posiadać minimum 10 jednostek mieszkalnych, w większości jedno- i dwuosobowych. Wejście do hotelu, do recepcji, powinno być wyodrębnione i możemy spodziewać się miejsca postojowego na czas naszego przyjazdu i odjazdu oraz miejsca parkingowego, strzeżonego.

W całym obiekcie musi działać wentylacja mechaniczna lub grawitacyjna, ciepła i zimna woda, odpowiednie oświetlenie przez całą dobę oraz ogrzewanie. Jako goście musimy mieć dostęp do telefonu i/lub faksu w recepcji, a także możliwość oglądania telewizji i słuchania radia - jeżeli nie za pomocą telewizorów w pokojach, to w innym miejscu ogólnodostępnym, choćby w recepcji, także zawsze będziemy na bieżąco ze światem.

Jeżeli obiekt posiada więcej niż cztery piętra, to musi znajdować się w nim winda. Przy części ogólnodostępnej znajdziemy dobrze wyposażone WC, powierzchnia recepcji może wynosić choćby 10 metrów kwadratowych, a pokoje zaczynają się od 8. Jeżeli w jednostce mieszkalnej ma być miejsce dla więcej niż czterech osób, to jego powierzchnia ma wynosić 16 metrów kwadratowych plus 4 na każdą dodatkową osobę.

W pokoju na pewno znajdziemy podstawowe wyposażenie takie, jak łóżko, nocny stolik lub półkę (po jednej na każde miejsce do spania), szafę lub wnękę garderobianą z co najmniej trzema wieszakami na osobę, a także biurko lub stół.z meblem do siedzenia (po jednym na osobę, ale nie mniej niż dwa na pokój). Nie ma żadnych wytycznych dotyczących dekoracji w hotelach o najniższym standardzie, ale możemy mieć pewność, że mieszkając w takim pokoju przeglądniemy się w lustrze, przejdziemy w skarpetkach po dywaniku, skorzystamy z hotelowego kubeczka, wyrzucimy śmieci, zasłonimy firanki i powiesimy kurtkę na kołku czy też wieszaku ściennym. Od razu robi się przytulniej, prawda?

Jest jeszcze coś - według wymagań, przy naszym miejscu do spania musi znajdować się lampka “umożliwiająca czytanie w pozycji leżącej”, a my musimy mieć dostęp do co najmniej jednego wolnego gniazdka elektrycznego. Łazienka może być osobna i dostępna dla kilku pokoi.

W każdym takim lokalu dostępne są usługi takie jak budzenie, podawanie śniadań, przechowanie bagażu, pieniędzy i wartościowych przedmiotów, a w hotelach powyżej 50 jednostek mieszkalnych musi być możliwa płatność kartą. Muszą być nam zapewnione ciepłe napoje, na przykład kawa w automacie lub herbata w pokoju. Nasze mieszkanie będzie sprzątane codziennie lub na nasze życzenie, a pościel i ręczniki (które również będziemy mieć zapewnione) będą wymieniane co trzy dni lub kiedy będziemy tego chcieli.

Jak widać, hotel jednogwiazdkowy nie musi nam się kojarzyć z obskurną, zimną kamienicą z brudnymi prześcieradłami i zapyziałymi kątami. Może i nie jest to miejsce, 
w którym urządzimy wesele, konferencję prasową lub urodziny dziecka, ale z pewnością wystarczy przeciętnemu podróżnikowi do zatrzymania się na noc lub dwie w zwiedzanym mieście.

Caché

Czytaj

Eldarya


Eldarya jest francuską grą online typu RPG wydaną przez Beemov oraz ChiNoMiko, której polska wersja językowa ujrzała niedawno światło dzienne.

Rozgrywka podzielona na odcinki ma miejsce w równoległym świecie fantasy, przez który kierujemy główną bohaterkę, Gardienne, nazywaną również przez graczy Eldaryenne od nazwy gry lub Erica, gdyż tak w pewnym momencie gry zwraca się do niej jedna z napotkanych postaci. Po wstąpieniu w Krąg Grzybów dziewczyna znalazła się w tytułowym świecie Eldarya i początkowo chce tylko wrócić do domu. Jednakże pojawiające się po drodze tajemnice i wszelakie zagadki stopniowo zajmują ją coraz bardziej, a napotkane postacie skłaniają do przemyślenia decyzji o powrocie.


Po krótkim czasie okazuje się, że Gardienne nie trafiła do tego tajemniczego świata bez powodu. Eldarya jest na skraju katastrofy i tylko ona może temu zapobiec. Razem z nowymi przyjaciółmi stawia czoła wyzwaniom, aby uratować magiczną krainę.

Istotną rolę w jej misji pełnią Chowańce - coś jak Pokemony, małe pupile, które pozwalają graczowi grać w minigry lub wysyłać je na wyprawy, aby przynosiły cenne przedmioty potrzebne w rozgrywce. Zanim jednak będziemy mogli wysłać Chowańca na eskapadę, trzeba będzie go najpierw wykluć z jajka, które można znaleźć na wyprawie, kupić w butiku, zdobyć w codziennym queście lub też wylicytować na Targu. Naturalnie podopiecznym potrzebne jest jedzenie - jeżeli nie będziemy karmić naszego milusińskiego, jego poziom przywiązania do nas zmaleje, a kiedy w końcu spadnie do zera, Chowaniec schowa się z powrotem do swojego jajka i trzeba go będzie wykluć na nowo.


W grze jako waluty używa się Maany, która jest jednocześnie siłą życiową naszej postaci. Maanę zużywamy wykonując ruch w grze lub kupując przedmioty, a zarabiamy logując się codziennie na stronę, poprzez sprzedaż niektórych posiadanych rzeczy na Targu lub granie w minigry.

Istnieje również opcja płatności Złotymi Monetami, które można kupić za pomocą przelewu lub kodu SMS. Czasem można je też zdobyć wypełniając questy. Ich użycie nie jest jednak niezbędne do ukończenia gry.

Gracze zdobywają kolejne poziomy poprzez zbieranie punktów doświadczenia, kiedy grają w odcinki, minigry, wysyłają Chowańce na poszukiwania lub wypijają specjalne napoje.

W Eldaryi każda postać zostaje przypisana do jednej z następujących Straży Eel: Cienia, Obsydianu, lub Absyntu, które rywalizują ze sobą. Co miesiąc punkty doświadczenia zdobywane przez graczy każdej ze Straży są sumowane i dzielone przez liczbę aktywnych użytkowników, a następnie członkowie Straży, która średnio zdobyła punktów najwięcej, dostają prezent - zazwyczaj jest to przedmiot przydatny w grze lub ubranie dla naszej postaci. Członkostwo w konkretnej Straży nie ma wpływu na przebieg gry.


Gracze mają możliwość wzajemnej komunikacji, personalizacji swojego profilu oraz postaci, a także zabierania głosu na publicznym Forum. Działa na telefonach komórkowych, więc może być świetnym sposobem na zabicie czasu choćby na przystanku autobusowym.

Link do gry: www.eldarya.pl

 Caché
Czytaj

Być szarym człowiekiem


Kim jest dla ciebie ktoś, kogo nazwałbyś “ciekawym”? Czy to ktoś, kto na co dzień zajmuje się czymś niezwykłym? Ktoś, kto kieruje się w życiu interesującymi przekonaniami? A może ktoś, kto intryguje cię osobowością?

Kiedyś prowadziłam dyskusję z kilkoma ludźmi na temat tego, jakie osoby uznają za ciekawe i okazało się, że tak naprawdę każdy z nas może mieć inne zdanie na ten temat. Mój młodszy brat na przykład uważa, że najbardziej interesowałaby go persona, która prowadzi ekscytujący tryb życia. Ktoś inny stwierdził, że ważnym czynnikiem w tej kwestii okazałaby się nieszablonowość i nonkonformizm.

Wydaje mi się, że tak właśnie społeczeństwo definiuje przymiotnik “ciekawy”: intrygujący, odstający od reszty, taki, który chcielibyśmy bliżej poznać. Słownik PWN również utwierdza nas w przekonaniu, że ciekawy to inaczej “budzący zainteresowanie”.

Kiedy większość ludzi, a zwłaszcza uczniów, myśli jednak o samym sobie, częstą odpowiedzią na pytanie “jak interesującym człowiekiem jestem?” jest “w ogóle” lub “prawie wcale”. Większość z nas jest postrzegana jako szary lud, nudny tłum i zwyczajni gimnazjaliści, którymi nie warto sobie zawracać głowy. Czy tak jednak jest naprawdę?

Dzisiaj chciałabym wam przypomnieć o czymś, co uchodzi za niesamowicie sztampowe stwierdzenie, a jednak jest przecież tak aktualne: każdy z nas jest wyjątkowy. Przekonałam się o tym z chwilą, kiedy zaczęłam dostrzegać w innych ludziach ich własne historie: każdy z nas przecież swoją ma i jest ona całkowicie niepowtarzalna. Owszem, zdarzają się osoby podobne do nas, ale przecież nikt inny na świecie, w całym biegu czasu ani przestrzeni, nigdy nie będzie taki, jak my, bo nigdy nie będzie nami. Każdy z nas jest indywidualną istotą ludzką i każdy z nas jest osobną gwiazdą, która nie musi podążać za trendami ani upodabniać się do innych, tak samo jak nie musi na siłę robić z siebie kogoś “specjalnego” na pokaz, żeby być kimś uznawanym za “interesującego”.

I jeszcze jedno: nie musimy starać się na siłę tylko po to, żeby być przez kogoś zauważeni. Nie musimy za wszelką cenę starać się być zapamiętanym przez ludzi, których pamięci - jeżeli by się nad tym dobrze zastanowić - zupełnie nie potrzebujemy.

Znam wielu, którzy nie robią na co dzień absolutnie nic poza tym, co dla każdego innego szarego obywatela i przeciętnego zjadacza chleba nie wyróżnia się niczym szczególnym.

Ale ci właśnie są dla mnie najważniejsi w życiu.

I jestem pewna, że ty też masz takich 

szarych ludzi.

Caché
Czytaj