Siedzisz sobie spokojnie w kawiarni i klepiesz w lekkie klawisze swojego ultracienkiego laptopa, kiedy zdajesz sobie sprawę, że właściwie masz ochotę na lody malinowe.
Sorbet. Albo koktajl. Jeszcze lepiej - deser posypany wiórkami białej czekolady. Choć nie masz pojęcia, co oznacza to uczucie, wiesz jedno - musisz zdobyć lody malinowe. I to zaraz.
Tak właśnie rozpoczyna się twoja przygoda. Pakujesz manatki i wyruszasz w drogę. W pogoni za chłodną słodyczą, słodyczą z delikatną nutą kwasoty i intensywnym aromatem świeżych, soczyście amarantowych malin, decydujesz się przebyć tyle kilometrów, ile będzie wymagało od ciebie zdobycie upragnionego deseru.
Nie zważając na nic i nikogo, biegniesz na oślep przed siebie. Słyszysz ich głos - owoce zamrożone w kształt okrągłych gałek wzywają cię. Ba, podają ci swoje dokładne współrzędne, zapraszając do siebie zupełnie tak, jak zdjęcie na Instagramie z danymi o lokalizacji, na które napotka zaraz przypadkowy złodziej. Odbierasz sygnał, nie potrzebując do tego żadnych dodatkowych urządzeń. Czujesz je. To intuicja.
Przekleństwo ciśnie ci się na usta. To szalone. Mimo, że biegniesz już z prędkością równą marszowi strusia emu, nie zbliżasz się do celu. Wszyscy dookoła stają się już tylko smugami koloru, kiedy mijasz ich na ulicy - a przynajmniej tak ci się zdaje. Rzeczywistość przestaje mieć dla ciebie znaczenie, kiedy jedyne, co widzisz w miarę wyraźnie, to ten jeden jedyny punkt przed sobą, który sprawia, że wciąż czujesz stały dopływ dopaminy do mózgu. Widzenie tunelowe - wujek z Ameryki chyba kiedyś przestrzegał cię przed czymś takim. A może nie.
Na czym skupia się twoja uwaga? Uśmiech, pełne pewności siebie spojrzenie, moment, który trwa ułamek ułamka sekundy. Nie! Obraz, który wypalił się w twojej pamięci niczym przekaz podprogowy. Musisz przecież zobaczyć go jeszcze raz…
Początkowa euforia zamienia się w panikę. Masz już świadomość, że nie dosięgniesz chłodnego, słodkiego deseru, ale co z resztą świata? I dlaczego przestał się już dla ciebie liczyć?
Chcesz się obejrzeć, ale nic za sobą nie widzisz. Coś każe ci nie zwracać na to uwagi - to tylko bug spowodowany przeładowaniem buforu twoich własnych myśli i gigantyczną metaforą, w jaką właśnie się wpakowałeś. Twoje usta wydają z siebie jęk. Co?! Równie niedorzecznej bzdety w życiu nie słyszałeś.
Odwracasz się z powrotem i znów patrzysz przed siebie. Nie pędzisz już tak bardzo. Właściwie, mógłbyś zwolnić już do spokojnego truchtu, bo nic się nie stanie, jeśli przestaniesz biec. W tle słyszysz akustyczną melodię i zaczynasz zastanawiać się, kto jest za nią odpowiedzialny.
Lody, czy one istnieją? Tak, gdzieś na drugim końcu miasta. Ale skąd pewność, że są tam, i to właśnie takie, jak to sobie wyobraziłeś?
Kiedy realia świata docierają do ciebie, zdruzgotany zatrzymujesz się i z całej siły uderzasz pięścią w pobliski mur. Nic już nie masz w tej sprawie do powiedzenia, dlatego lepiej twoje emocje wyraża wciąż trzęsąca się po urazie ręka i oczy, które nagle robią się dziwnie wilgotne, co sprawia że obraz, który widzisz, staje się lekko zamazany.
Zaczynasz powoli rozumieć, że to wszystko jest albo snem, albo efektem przedawkowania pewnych środków. Po zastanowieniu stwierdzasz, że lody malinowe w gruncie rzeczy nigdy nie były ci potrzebne do szczęścia. Smutno ci je tak porzucać, ale zdajesz sobie sprawę, że i tak raczej byś ich nie zdobył, więc równie dobrze możesz przejść nad tą chwilową zachcianką do porządku dziennego. Zapewne kupił je ktoś inny, a wymarzony przysmak jest ze swym nabywcą szczęśliwy. Z resztą, czy możesz znać lub nawet domyślać się uczuć kogoś, kogo nawet nie spotkałeś, a istnieje czysto hipotetycznie? Kogoś, kto nie zdaje sobie sprawy z tego, że jego personę właśnie wymyśliłeś?
Kogoś, kogo uśmiech widziałeś raz, na przystanku tramwajowym?
Caché
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz