Reaktywacja

Wrzesień już prawie za nami, więc chyba czas ruszyć z sekcją dziennikarską! W tym roku oprócz wersji elektronicznej, najprawdopodobniej ruszy również gazetka.
Na razie zachęcamy do czytania starych postów, te nowe pojawią się już wkrótce!
Chcesz dołączyć do naszego grona? Napisz do nas!

Jak przygotowywać się do egzaminów i nie zwariować




Trzecioklasistki, trzecioklasiści! Na początek: macie więcej czasu, niż Wam się wydaje, choć zapewne w ciągu ostatnich tygodni mieliście wrażenie, że to już za parę dni. Ale w dniu, w którym piszę ten post, do egzaminu zostało jeszcze 10 dni, a to bardzo dużo.

Zdecydowałam się napisać taki krótki poradnik, bo mi samej zaczyna troszeczkę odwalać. 
Oto najważniejsze zasady na ten (ponad!) tydzień przed egzaminem:
  •  Nie zamartwiaj się 24/7
  • Śpij
  • Jedz

A teraz podrzucam kilka pomysłów jak ten stan przedegzaminowego zen osiągnąć. Enjoy~


1. Pij dużo wody

W ostatnich dniach przygotowań pewnie będziesz rozwiązywać arkusze, a także spędzić trochę godzin na ślęczeniu nad książkami (nie przesadzaj z tym proszę! :<), a wtedy bardzo łatwo się odwodnić. Jeśli masz problem z pamiętaniem o piciu odpowiedniej ilości wody, sprzedam ci mały life hack - załóż rano na lewy nadgarstek osiem gumek do włosów i po każdej wypitej szklance wody przekładaj jedną gumkę z lewej dłoni na prawą. Pod koniec dnia zobaczysz, ile udało ci się wypić. Jeśli jesteś cały dzień w domu, to wszędzie chodź ze swoją szklanką, a kiedy wychodzisz, weź ze sobą chociaż małą butelkę :) trzymam za ciebie kciuki!


2. Rób przerwy

Ktoś kiedyś powiedział, że przerwy to najważniejsza część nauki (chyba nikt tak nie powiedział, ale wiecie, o co chodzi).  Jakieś tam badania wykazały, że po dwudziestu minutach tracimy całkowite skupienie, a jeśli kontynuujemy nieustanną naukę przez 50 minut, zaczynamy zapominać rzeczy, które np. przeczytaliśmy w podręczniku na początku sesji. Dlatego przerwyw nauce są baardzo ważne. W jej trakcie najlepiej zjeść coś pożywnego (jabłko, kromkę z masłem orzechowym, co tam lubisz!), wyjść na kilka minut z domu, umyć twarz, potańczyć do ulubionej muzyki, oglądnąć przed chwilą wrzucony filmik, uzupełnic szklankę świeżą wodą, nakarmić głodnego kota, podlać roślinki, zrobić szybkie ćwiczenia... cokolwiek, żeby oderwać się od pracy i poczuć odrobinę orzeźwionym. 

Znalezione obrazy dla zapytania nie ma ludzi niezastąpionych

3. Zorganizuj chill day

Chill day to inaczej dzień, który poświęcasz całkowicie sobie i zapominasz o obowiązkach. To dzień, w którym możesz bez poczucia winy spędzić poranek w pościeli, a popołudnie... też w pościeli. To dzień, w którym możesz wyjść gdzieś ze znajomymi, obejrzeć te odcinki serialu, z którymi zalegasz od tygodnia, upiec ciasto czekoladowe, poszukać nowej fajnej muzyki w internecie, pójść na basen, zrobić soie pełnometrażową kąpiel z tym nowym mydełkiem, które ostatnio podwędziłaś/eś mamie czy cokolwiek innego chcesz. W tym przedegzaminowym okresie polecam ci urządzić sobie choć jeden taki dzień, to naprawdę super uczucie.

Mam nadzieję, że choć trochę Was zainspirowałam. Naprawdę wiem, jakie dziwne to uczucie, kiedy patrzycie w kalendarz i widzicie, że te zakreślone jaskrawym pisakiem dni są już tak blisko. Trzymam za nas wszystkich kciuki! Nie ma co się martwić, nie po to spędziliśmy ostatnie trzy lata w gimnazjum, żeby nie dać sobie rady.



Zaskoczona własnym optymizmem
Sonia Raputa
Czytaj

Czym są skoki narciarskie?

Mimo że właściwy sezon skończył się już dobre 2 tygodnie temu, a zima (bo głównie wtedy odbywają się zawody w tym sporcie) raczej też ustępuje miejsca wiośnie, to postanowiłam napisać coś o jednej z najbardziej wyjątkowych dyscyplin sportowych, jakie zostały wymyślone – o skokach narciarskich.
Przypuszczam, że wielu z Was, słysząc termin „skoki narciarskie”, myśli o Adamie Małyszu, który stał się ikoną tego sportu w Polsce. Może część z Was przypomina sobie, jak to kiedyś było o nim głośno i nawet może oglądaliście zawody, ale to wszystko wydawało się jakieś takie dziwne i bez sensu. Również, nie ma się co oszukiwać, wiele osób za kibiców postrzega raczej grupę jakichś czterdziestoletnich Januszy, którzy narzekają na wszystkich po kolei, jeżeli zawodnik nie odniesie sukcesu. Niestety jest wiele takich ludzi, ale o tym szkoda mówić, zamiast tego skupię się na tym, o co właściwie w tym sporcie chodzi.
Niedawno brałam udział w próbie wytłumaczenia tego nauczycielowi angielskiego z USA, który nie był kompletnie w stanie pojąć, jak to działa. Sam przyznał, że widząc to, zastanawia się, dlaczego oni nie umierają, a wszystkie zasady tego sportu wydają mu się być bezsensowne.
Bo na pierwszy rzut oka, skoki narciarskie nie mają sensu żadnego. Dwie serie zawodów, gdzie kolejno 50 i 30 średnio dwudziesto- czy trzydziestokilkuletnich (ale nie zapominajmy o Noriakim!) debili rozpędza się do prędkości prawie stu kilometrów na godzinę, żeby przez kilka sekund starać się współpracować z wiatrem i na końcu wylądować w mniej lub bardziej estetyczny sposób, za co dostaje się punkty.
Nie ma co kryć – brzmi co najmniej durnie. Aż chce się zadać pytanie - co w tym takiego jest, że ludzie to oglądają?
Jeżeli chcecie w skokach narciarskich szukać logiki i oczekujecie, że wszystko będzie jasne i klarowne – możecie się poddać. Sama idea jest jednym wielkim szaleństwem, a skoczków można nazwać kamikadze, którzy mają nie po kolei w głowie.
Ta dyscyplina jest jedną z najbardziej loteryjnych dyscyplin, jakie istnieją, jeśli nie najbardziej. Oczywiście, od skoczków wymagane jest niesamowicie precyzyjne wyczucie (tysięczne części sekundy decydują o dobrym wybiciu, które jest podstawą do dobrego wyniku), ale mimo wszystko czasem wiatr jest w stanie zepsuć wszystko, czasem nawet całą karierę.
Jednak mimo tego zawodnicy, mimo wyników, nadal wracają na skocznie i walczą z wiatrem, do czasu aż nie uda im się dogadać. Dlaczego?

„Skoki narciarskie to jedna z najkrótszych i najbardziej poruszających przygód. Po 11-12 sekundach – od zjazdu i wybicia na progu do lądowania – jest już po wszystkim. Tylko przez pięć czy sześć sekund ciało ludzkie szybuje w powietrzu. Ale co to są za sekundy! Długie sekundy, przerażające sekundy, euforyczne sekundy. Pewien dziennikarz ujął to kiedyś górnolotnie: >>Upojne jak chłopskie wesele w Bawarii, błogie jak koncert Bacha, niepokojące jak film Hitchcocka<<. My, skoczkowie, jesteśmy jak opętani. Jesteśmy nerwowi. Kochamy te chwile w powietrzu. Oczywiście powinny trwać jak najdłużej, a gdy już wylądujemy, kamień spada nam z serca. Większość z nas nie znajduje słów, by oddać te magiczne momenty, tę fascynację skokami. Można dostrzec ją jedynie w gestach triumfu, w błysku szczęścia w oczach, gdy wszystko dobrze się kończy.”
Cytat z książki Svena Hannawalda „Triumf. Upadek. Powrót do życia”.
Polecam serdecznie, nawet tym, którzy sportem nie są zainteresowani.

Nigdy nie miałam okazji poczuć magii szybowania na nartach (chyba że liczymy wszystkie skoki z muld, po których wywalałam się jak długa na stoku), ale to, co da się zauważyć, patrząc na skoczków, to pasja, miłość do tego sportu i zdetereminowanie, która naprawdę daje im skrzydeł. Przykład?

Daniel Andre Tande ma lęk wysokości, ale mimo to zajął się skokami i osiąga w tej dyscyplinie sukcesy. Wydaje to się być co najmniej szalone, co nie?
Gregor Schlierenzauer przeszedł wypalenie po pełnych sukcesów młodzieńczych latach, ale mimo tego wrócił na skocznie i chce kontynuować swoją karierę, niezależnie od wyników, jakie będzie osiągał.
Noriaki Kasai ma ponad 40 lat i gdy większości zawodników nie było na świecie, on już startował w konkursach Pucharu Świata, ale ani myśli o skończeniu z tą dyscypliną, póki jest w stanie skakać.
Thomas Morgenstern odniósł wypadek, po którym mógł nawet nie wrócić na nogi, ale po miesiącu od zdarzenia wrócił już na skocznię, aby wziąć udział w Igrzyskach Olimpijskich.

Jest to jedynie kilka sportowców, którzy stanowią przykład, dlaczego ta dyscyplina ma w sobie tyle magii i jest tak wyjątkowa. Pasja i miłość do tego sportu, która przejawia się w takich zachowaniach jest niesamowicie inspirująca i sprawia, że chce się po prostu patrzeć, jak ktoś fascynuje się tym, jak poświęca się dla tego, co kocha.
Wydaje mi się, że to, co sprawia, że ta dyscyplina jest tak wyjątkowa, to właśnie jej paradoksalność i nonsens, który można wytłumaczyć tylko szczerą pasją i miłością. To, że mimo takiego niebezpieczeństwa, jakie czycha na zawodników, oni przemagają strach, aby móc poczuć się wolnymi jak ptak, to, że mimo wielu przeciwieństw, nadal wracają na skocznie i kontynuują swoje kariery. Jedynym wytłumaczeniem na to jest miłość do skoków, poświęcenie, determinacja, które właśnie wynikają z tego uczucia, które wszyscy skoczkowie dzielą.
Czym zatem są skoki narciarskie? Chyba najprościej będzie powiedzieć, że jest to przykład pasji i zamiłowania. Chęci do walki, determinacji i poświęcenia, które narodziły się w sercach tych zawodników.
Nie jestem w stanie dokładnie wytłumaczyć, co w tym sporcie takiego jest, ale uczucie, które odczuwają zawodnicy w przestworzach i kibice, widzący to wszystko jest tak silne, że wiąże z tym sportem na zawsze.
I nigdy nie każe żałować.



Dorota Meszka
Czytaj

Kuchnia japońska


Witaj ponownie, drogi czytelniku! Dziś uświadomię Cię nieco o kuchni japońskiej. Zacznijmy może od najpopularniejszych potraw tejże kuchni. Są to:
· sushi - złożone z gotowanego ryżu zaprawionego octem ryżowym oraz najróżniejszych dodatków, przeważnie surowych: owoców morza, wodorostów nori, kawałków ryb, warzyw, grzybów, jajek.
· dango - tradycyjne kluski robione z mochiko, czyli mąki ryżowej, zbliżone do mochi. Często podaje się je do zielonej herbaty.
· ramen - chińska zupa, która przywędrowała do Japonii składająca się z rosołu, makaronu i innych składników w zależności od receptury. W Chinach ramen jada się z mięsem, lecz w Japonii przeważa tutaj ilość warzyw oraz ryb.
· okonomiyaki - placki składające się z wielu różnych składników i pieczonych na rozgrzanej blasze.
· mochi - kluski/ciastka robione z klejącego ryżu, ale także z mochiko, czyli mąki ryżowej, podobne do dango, często nadziewane pastą ze słodkiej, czerwonej fasoli lub truskawek, obtoczone w czarnym sezamie, sojowym proszku kinako albo zabarwione na zielono poprzez dodatek sproszkowanych liści yomogi.
· takoyaki- Przygotowuje się je z ciasta i ośmiornicy z różnymi dodatkami, jak np. czerwony imbir marynowany. Podaje się w formie kulek.

To tyle jeśli chodziło o popularne japońskie dania. Dla kuchni japońskiej charakterystyczne jest użycie ryb (jedzonych także na surowo), rozmaitych owoców morza w tym wodorostów oraz warzyw. Popularne są zupy gotowane bezpośrednio na stole, w specjalnym garnku podgrzewanym dawniej węglem, a obecnie gazem, a także jedzenie zanurzanych we wrzątku mięs, ryb i warzyw.

Japończycy jedzą pałeczkami. Nakrywając do stołu, po lewej stronie stawiają miseczkę z ryżem, po prawej - z zupą. Pałeczki leżą równolegle przed nimi. Zupę pije się prosto z miseczki, do innych talerzy sięga się pałeczkami.

Przed rozpoczęciem jedzenia, w momencie otrzymywania dań mówi się po japońsku: „Itadakimasu", co jest odpowiednikiem naszego „smacznego” a dziękując po spożyciu posiłku: „Gochisō-sama deshita" co oznacza dosłownie „to była uczta!”.

Mam nadzieję, że post się spodobał i wprowadził Cię, mój drogi czytelniku w świat kuchni japońskiej. Sayonara!

Agnieszka Malec
Czytaj

My sami

Zrobiwszy dosyć sporą liczbę testów osobowościowych online, mojej uwadze nie umknął jeden maleńki, migający tajemniczo wyraz- “introwertyk”, “introvert”... Nie był on jednak dla mnie zbyt nowy, gdyż jego brzmienie zapalało w mojej głowie lampkę rozpoznania. Gdzieś, kiedyś, ktoś na pewno wypowiadał to słowo przy mnie. Zaczęłam czytać definicję, artykuły i doszłam w końcu do wniosku, że rzeczywiście tym jednym określeniem mogę mniej lub więcej określić swoją osobę.

Owszem, wolę spędzać czas samemu, ale w pewien sposób trochę czasu minęło zanim zaczęłam rzeczywiście z tych (często wyczekiwanych) momentów korzystać.



Miałam okazję obejrzeć ten filmik jakiś czas temu, będąc jeszcze w szkole podstawowej i od tego momentu co jakiś czas przypominała mi się jego treść, a może raczej przesłanie? Nawet introwertycy (oraz inni) mają czasami problem ze znalezieniem swojego miejsca na świecie - tym rzeczywistym jak i tym własnym.

“I like being alone but I don’t like being lonely…”

Spędzanie towarzystwa z samym sobą okazuje się być czasami prawdziwym wyzwaniem, nie chodzi nawet o stosunek do własnej osoby, ale bardziej może o chwilowy moment zagłębienia się w swoim umyśle (taki spacer albo krótka przechadzka w górach). Istnieją powody, które mogą nas hamować lub zniechęcać do tego, np.:

Nie zawsze chcemy przyjąć do wiadomości istnienie niektórych rzeczy, problemów i negujemy je w nieskończoność, a tak naprawdę nie ma od nich ucieczki, prawda? Jak wiele osób lubi powtarzać - "prędzej czy później i tak nas dopadną". Jest to prawdą (niestety), ale nie oznacza to całkowitej porażki na starcie. Są niektóre sprawy, które wymagają czasu. Zwyczajnie tyle. Nic nie pomoże mówienie - "Myśl pozytywnie, a wszystko będzię dobrze!!", gdy trzęsą nam się dłonie i brak nam tchu (i mamy ochotę coś zrobić osobie tak nam mówiącej). Czasami niektórym rzeczom trzeba dać czasu i zabrać się za nie, kiedy czujemy się na to gotowi. Czasami najgorsze "katastrofy" trzeba po prostu przeczekać.
Ambicja, wymaganie od siebie najlepszych wyników jest dobre, w dzisiejszym świecie wręcz wymagane, ale nie w momencie, kiedy niszczy nas to w sposób fizyczny i psychiczny. Nie, kiedy zamiast zrobić coś na 87% wolimy w ogóle to zignorować, bo jaki jest sens, jeśli to nie będzie idealne. Tendencje perfekcjonistyczne również są pomocne i prowadzą ludzi do wielkich czynów, ale jak wszystko na tym świecie, są też przyczyną wielu ograniczeń, które tak właściwie są tworzone tylko przez nas samych.

Wszystko to i więcej dosyć często sprawia ogólne niezadowolenie z samego siebie, co w konsekwencji prowadzi do braku chęci swojego własnego towarzystwa. Będąc z innymi nie trzeba sobie tym wszystkim zaprzątać głowy, prawda?

Jednakże nie w tym wszystkim rzecz. Życie w "iluzji" nie jest kolorowe. Po pewnym czasie staje się przytłaczające i nijakie, dlatego też prędzej czy później trzeba uwzględnić istnienie niektórych "przeszkód", nie ważne jak strasznych i pomału, drobnymi, ale pewnymi krokami - wychodzić im naprzeciw.



Kiedy tolerujemy już w miarę siebie samych (ciężka sprawa, ale tak właściwie to nasze własne towarzystwo jest nieuniknione) możemy chcieć coś z tego życia jednak wynieść.



Zastanów się ile momentów  w ciągu dnia spędzasz samemu.


Może jest to w czasie drogi do szkoły, albo kiedy z niej wreszcie wracasz i zamykasz się w pokoju? Może czekasz na jakieś zajęcia dodatkowego i próbujesz coś ze sobą w tamtym czasie zrobić? Niezależnie od tego co robisz prze te 24 godziny, nawet minuta samotności jest nieunikniona, ale nawet pomimo wspomnianych wyżej okropieństw, nie musi być ona straszna.

⭐Spróbuj nie zapominać o tym, że jesteś też częścią otaczającego cię świata. Weź ulotkę o tej szkole językowej i włóż ją do kieszeni. Nic Cię to nie kosztuje, a pomaga osobie je rozdającej. Wrzuć te 2 zł komuś stojącemu pod sklepem z kubkiem po kawie. To ich sprawa czy wykorzystają nowo otrzymane środki w sposób rozsądny czy nie. Ustąp komuś miejsca w tramwaju, przepuść kogoś, kto się spieszy... bycie uprzejmym dla innych też może być formą samo refleksji oraz pracy nad sobą.
Jeśli już tak siedzisz (lub stoisz) w tramwaju czy autobusie to popatrz czasami na otaczający cię świat i tak... po prostu sobie dumaj. O tym jak wszystko działa i jest powiązane ze sobą. A może bardziej zachwyca cię fasada mijanego budynku lub ciepły odcień chmur przez które przebija się dzielnie zachód słońca? Może w pewien sposób wzrusza cię całe to piękno?
Pomyśl o ostatnio przeczytanej książce lub obejrzanym filmie. Zastanów się jak niektóre sytuacje mogłyby się potoczyć, gdyby coś się nie wydarzyło. Stwórz swoje własne wersje tych wszystkich historii z którymi masz na co dzień do czynienia.

Oczywiście byłabym hipokrytką, gdyby napisała, że sama zawsze postępuje tak jak tutaj piszę, ale wiem na pewno, że taka chciałabym być. Artykuł ten w pewien sposób i dla mnie stanowi swego rodzaju poradę oraz przypomnienie na chwile, kiedy sama nie wiem, gdzie powinnam się znaleźć.

Pola
Czytaj

Zdrowy poranek z Joanną Soh


Co? Znowu poniedziałek? I znowu dzwoni ten okropny budzik o najgorszej możliwej porze. No nie...

Wszyscy to przerabialiśmy. Część z nas w końcu znajduje jakiś sposób, by zwlec się z ciepłego, mięciutkiego łóżka i leniwie zacząć dzień. Ale po co budzić się przez dwadzieścia minut, skoro można by było przecież od razu skoczyć na nogi, pełnym energii i zapału do pracy? 

A gdyby tak na dobry początek tygodnia wykonać kilka ćwiczeń, albo zjeść turbo-pożywne, energetyczne śniadanie, zupełnie jak na słynnych filmikach motywujących do prowadzenia zdrowego stylu życia? Eh, komu by się chciało… Zapewne taka myśl powoduje tylko, że jeszcze mniej chce ci się wstawać.

Cóż, daj tej idei jeszcze jedną szansę. Joanna Soh, youtuberka Chińskiego pochodzenia, prezentuje na swoim kanale świetne, proste i przyjemne ćwiczenia, przepisy kulinarne, a także pokazuje jak dbać o swoje ciało od środka i omawia wiele istotnych spraw z tym związanych, o których zapewne niewiele z nas pamięta. A wszystko to robi z uśmiechem, szczerą pasją i uroczym, chińsko-angielskim akcentem, co sprawiło, że nawet ja chętniej wstaję teraz o piątej trzydzieści w poniedziałek, aby przystąpić do krótkiego, pięciominutowego rozciągania, a następnie ze smakiem spałaszować jedną z jajecznych muffinek z warzywami.





Caché
Czytaj

Łapacze snów



Skoro o śnie była mowa to poruszę jeszcze temat łapaczy snów. Na czym polega ich magia?
Otóż łapacze snów to indiańskie amulety. Składają się z sieci wplecionej w okrąg. Według wierzeń, sny nawiedzające śpiących musiały przejść przez amulet. Sieć miała wyłapywać koszmary i przepuszczać tylko dobre sny, które uważano za mniejsze i sprytniejsze. One za to spływały po piórach, którymi łapacze były przyozdobione. Łapacze snów zwykle wieszane były nad łóżkiem lub przy wejściu do indiańskiego mieszkania.
Teraz łapacze snów są traktowane bardziej jako element ozdobny. Niektórzy dalej wierzą w ich magiczne i cudowne właściwości co tylko na dobre im wychodzi. Może skusiłbyś się na kupno takiego amuletu, drogi czytelniku?

Agnieszka Malec
Czytaj

Sen



Witam cię znowu, czytelniku i od razu przejdę do tematu tego postu. Sen. Ach, sen. Wieczorem kompletnie się nam go odechciewa, dopiero rano żałujemy, że nie położyliśmy się spać wcześniej. Tak właśnie jest, prawda? Dlatego dziś chciałam przekazać ci kilka rad na dobry i spokojny sen. Oto one:
Zadbaj o to, by do pokoju nie docierał zgiełk z ulicy. Łóżko przygotuj sobie na tyle wygodne aby przed zaśnięciem nie wiercić się w poszukiwaniu odpowiedniej pozycji. Lepiej unikać też denerwującego tykania zegara.
  • Jedz ostatni posiłek nie później niż 2-3 godziny przed pójściem do łóżka.
  • Po południu nie pij zbyt wiele żeby nie trzeba było wstawać w nocy do łazienki.
  • Zanim się położysz porządnie wywietrz sypialnię.
  • Kładź się do łóżka o podobnej porze, staraj się spać przynajmniej 8 godzin.
  • Problemów, męczących przemyśleń i niepotrzebnych wspominek nie bierz ze sobą do łóżka. Będziesz bardziej zestresowany, a nie to tu przecież chodzi.
  • Gdy już się obudzisz rano, nawet jeśli jest zbyt wcześnie, by zacząć przygotowywać się do szkoły, nie dosypiaj. Poleż chwilę i wstawaj bez pośpiechu.

Kilka rad, a może choć trochę zmienią w twoim stylu życia. Nie wiem o której to czytasz, ale i tak życzę abyś wstał jutro wypoczęty i pełny chęci do działania. Dobranoc!

Agnieszka Malec
Czytaj

5 aplikacji, które ratują życie


Znalezione obrazy dla zapytania apps

Powiedzmy sobie szczerze, że trudno jest nam obejść się bez aplikacji. Jednak mogą służyć do czegoś więcej niż do marnowania czasu oraz pomagać w codziennym życiu. Panie i panowie, przed Wami lista super aplikacji, które mogą ułatwiać nam codzienne życie (:


1. Lifesum 

>klik<
Znalezione obrazy dla zapytania lifesum


Aplikacja, w której zmieścisz całe swoje życie. Serio, można w niej zapisać, co się dziś zjadło i wypiło, ile kalorii powinno się zjeść na dzień, ile należy ćwiczyć... A wszystko możesz ustalić indywidualnie, w zależności od od Twojego wieku, wzrostu, wagi, planu diety. Łał.
Znalezione obrazy dla zapytania lifesum Znalezione obrazy dla zapytania lifesum

Lifesum to aplikacja z przyjaznym interfejsem, która może zainteresować każdego, kto zaczyna swoją przygodę ze zdrowym jedzonkiem.

2. Wunderlist

>klik<
Znalezione obrazy dla zapytania wunderlist

...czyli jedna wielka lista wszystkich Twoich list. Jestem zwierzątkiem, które uwielbia tworzyć listy wszystkiego, więc Wunderlist było dla mnie wybawieniem.
Znalezione obrazy dla zapytania wunderlist


3. Lanes

>klik<
Znalezione obrazy dla zapytania lanes app

Właściwie to polecam bardziej używanie Lanes jako nowej karty w przeglądarce. Najbardziej przydaje się, kiedy musimy zrobić coś na komputerze, w internecie i chcemy uniknąć rozproszenia (:

(a poza tym, przynajmy sobie szczerze, wygląda prześlicznie! ;-;)

4. Clue

>klik<
Znalezione obrazy dla zapytania clue app

Tutaj zwracam się do czytelniczek. Dzięki Clue można bez problemu przewidzieć swój cykl, zapisywać jak się czujemy konkretnego dnia, a aplikacja będzie nas ostrzegać, żeby nic nas nie zaskoczyło. Mogę z czystym sumieniem polecić tę aplikację, bo naprawdę ratuje życie.
Znalezione obrazy dla zapytania clue app

(poza tym to chyba jedyna tego typu aplikacja, która nie jest różowa)

5. Quizlet

>klik<
Znalezione obrazy dla zapytania quizlet appPodobny obraz

Na koniec postawmy na szkolny akcent. Quizlet pozwala nam na stworzenie wirtualnych fiszek oraz uczenie się z nich np. w autobusie w drodze do szkoły. Ja na razie przetestowałam je jako narzędzie do nauki języków obcych. Dołączone nagrania do wszystkich fiszek to naprawdę super sprawa.

Sonia Raputa 

Czytaj

Małe, a ile może zmienić.

    
http://gravityhome.tumblr.com/post/150974514360/summer-bedroom-by-hunting-for-george-follow


      Sypialnia to jedno z najważniejszych dla nas miejsc. Wielu spędza w niej nie tylko całą noc, ale także i połowę swojego dnia. Dlatego pomyślałam, że napiszę post właśnie o naszych pokojach albo raczej o tym, jak sprawić by stały się jeszcze bardziej nasze. Oto parę pomysłów na udekorowanie, lepsze zorganizowanie i "udomowienie" Twojej sypialni.


1. Roślinki

   Rośliny doniczkowe, choć często niedoceniane, mogą naprawdę czynić cuda. Dodają do pomieszczeni trochę więcej życia i kolorów. Dodatkowo, mogą być też jakimś rodzajem pasji- podlewanie, odkurzanie, troszczenie się o nie to też sposób na spędzanie czasu.
     Jak wiemy, jest mnóstwo roślinek, które można by hodować. Mnie szczególnie zauroczyły te z grupy sukulentów. Są to dobrze nam znane kaktusy, aloes czy agawa. Te rośliny odznaczają się wielką różnorodnością kształtów i barw, a, co dla mnie jest zbawieniem, nie potrzebują zbyt wiele wody do przeżycia.


http://api.shopstyle.com/action/apiVisitRetailer?id=506903812&pid=uid9796-26169286-31https://markunsan.tumblr.com/post/133512851681/succulents

  

2. Doniczki

     Jeżeli już macie jakieś roślinki, to dobrym pomysłem na dekoracyjne rewolucje jest urozmaicenie wyglądu zwykłych jednokolorowych doniczek. Kropki, paski, wzorki, aż po buźki zwierzaków- doniczki może zdobić wszystko. Taki dodatek z pewnością zmieni charakter szarego parapetu.



https://www.etsy.com/shop/noemarin?geo=global&utm_medium=social_organic&utm_source=pinterest&utm_campaign=shop_noemarin_happy_plantershttp://themerrythought.com/diy/diy-knit-planter-cover/

https://www.instagram.com/p/rM4MEtohiq/


3. Lampki

     Czasami wieczorami łatwo jest poczuć się nieco nieswojo, będąc samemu w swoim pokoju, czytając sobie książkę albo siedząc w Internecie. Zamiast siedzieć po ciemku albo zapalać tą "główną" lampę, można włączyć lampki, które zawieszone są na ścianie, zaplątane wokół fotela lub leżą sobie gdzieś w kącie. Te tak zwane fairy lights (czyli po prostu światełka choinkowe) kompletnie zmieniają nastrój pomieszczenia i nadają mu przytulny klimat.


http://www.urbanoutfitters.com/urban/uo-community?cm_re=UOONYOU-_-POSITION_1-_-%0A____________________%0A____________________%0A________________&crlt.pid=camp.E4KXgNH8ErIg 

http://fuckyeahbedrooms.tumblr.com/image/72795810535http://blog.urbanoutfitters.com/blog/uo_guide_cozy_bedrooms?cm_re=Blog_Content-_-B14-_-uo_guide_cozy_bedrooms


      Oprócz lampkowych łańcuchów bardzo ciekawe są też neonowe napisy na ścianie. Youtuberki TheSorryGirls pokazują w jednym ze swoich filmików jak taki napis zrobić samemu (do czego ja sama zbieram się już od jakiegoś czasu, ale pewnie zrobię to, jak wszystko inne, co planowałam, po egzaminach (trzecia klasa rozumie)). Sam pomysł trafił do mnie od innego youtubera- Conana Graya, którego pokój jest moją życiową inspiracją.






4. Zdjęcia, rysunki, mapy, plakaty

     Wszystko, co chcesz mieć na ścianie, możesz mieć na ścianie. Dodaj trochę życia białej powierzchni, dodaj coś ważnego dla Ciebie. Bardzo popularne jest wieszanie zdjęć i plakatów, ale wyjdźmy też poza to. Wydrukuj swoje ulubione obrazy, sam coś narysuj. Ściana to też wprost idealne miejsce na powieszenie motywujących tekstów, jeżeli takich potrzebujesz.  
http://weheartit.com/entry/81711333/via/theshiningpagehttps://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/73/39/15/733915f2f11a1d8c93495e6aa9436daf.jpg


http://www.polyvore.com/bffs_via_tumblr/thing?.embedder=15708374&.svc=pinterest&id=147262721     http://thedesignfiles.net/2015/04/edith-rewa/







5. Biurko

     Jeżeli Twoje biurko w ciągu tygodnia wygląda podobnie do mojego - c h a o s,   to polecam zaopatrzyć się w słoiki. Wszystkie długopisy, ołówki, tasiemki i gumki do mazania w jednym miejscu, czyli w słoiku. Prosty sposób, ale działa.

http://www.kwiknews.my/news/6-step-cubicle-makeover-%E2%80%93-drab-to-fab



     Innym pomysłem na zmienienie czegoś na Twoim biurku jest kolorowa klawiatura. Nie ma żadnego pożytecznego zastosowania, a niektórym może przeszkadzać. Polecam to więc tym, którzy chcą po prostu dodać coś do swojego komputera/laptopa. (+nie trzeba przecież obklejać całej klawiatury, a tylko jej fragmenty)


http://www.natalme.com/laptop-love-with-keycals/

https://pl.pinterest.com/pin/175499716700666056/


Maja Torbacka

Czytaj

E-booki – za i przeciw


Już od dawna w internecie, głównie na forach i blogach poświęconych książkom, ale nie tylko, trwa coś w rodzaju wojny między zwolennikami a przeciwnikami książek w wersji elektronicznej. Uważam, że obie strony mają nieco racji. Postaram się wytoczyć argumenty za i przeciw e-bookom. Zapraszam!

+ Za:

Przede wszystkim jest taniej. Książki papierowe najczęściej kosztują 30-40 zł, czasami nieco taniej, czasami nieco drożej. E-booki zaś są o wiele tańsze – zwykle cena jednej takiej książki wynosi około 20 złotych, ale bardzo często zdarzają się promocje. Gdy na początku naszej czytelniczej przygody zainwestujemy w czytnik e-booków, kwota ta szybko nam się zwróci.
Można czytać właściwie wszędzie. Jeśli nie mamy czytnika, możemy robić to na telefonie, tablecie, a nawet komputerze. Co prawda te dwa ostatnie niezbyt sprawdzają się w takich miejscach jak środki komunikacji miejskiej, jednak w domowym zaciszu – jak najbardziej. Na czytniku sprawa wygląda jeszcze prościej, ponieważ dzięki specjalnemu ekranowi oczy nie męczą nam się zbyt szybko. Można czytać nawet w całkowitych ciemnościach (choć nie jest to wskazane, gdyż można sobie zepsuć wzrok).
Wiele książek w jednym miejscu! Gdy jedziemy na wycieczkę, nie trzeba dźwigać dziesięciu grubych tomisk (jak to miałam kiedyś w zwyczaju), wystarczy nam czytnik o wadze jednej cienkiej książki albo jakieś urządzenie elektroniczne. Dodatkowo, gdy okaże się, że nie mamy ochoty na wybraną książkę, możemy zawsze wybrać inną.
Można oszczędzić nieco miejsca. Choć zapewne większość z nas uwielbia kolekcjonować książki, układać je na półkach etc., to wszystko co dobre kiedyś się kończy – tak jak kiedyś w końcu skończy się miejsce na lektury. Zamiast się pozbywać starych lub wydawać kolejne pieniądze na kolejne regały, można zawsze spróbować poczytać książki w wersji elektronicznej.

Na sam koniec dodam, że kupowanie e-booków to pewnego rodzaju wsparcie dla naszej planety – do wytworzenia e-booka nie jest potrzebne ścinanie drzew.

- Przeciw:

Jedną z najważniejszych moim zdaniem wad e-booków jest to, że nie możemy wziąć ich do ręki, zobaczyć objętości, podotykać stron, powąchać, nie mówiąc już o braku możliwości otrzymania autografu od swojego ulubionego pisarza. Czytając książkę elektroniczną, nie jestem w stanie poczuć tego klimatu, który czuję przy czytaniu książki papierowej.
Drugim argumentem jest to, że e-booki sprzyjają piractwu. O wiele prościej jest je kopiować i nielegalnie rozprowadzać. Uważam jednak, że nie jest to powód, by zaprzestać ich produkowania, a jedynie by lepiej je zabezpieczać.

Choć mając do wyboru e-booka i książkę, zawsze wzięłabym książkę, trudno jest mi przedstawić więcej wad e-booków. Myślę, że każdy powinien spróbować poczytać w wersji elektronicznej i samemu zdecydować, jakie ma preferencje.

Marta Niemiec
Czytaj

Gra "Life is Strange"


Jesteś już dwa miesiące w nowej, wymarzonej szkole w mieście, w którym kiedyś żyłaś, znalazłaś swoje ciche miejsce w społeczeństwie, zdążyłaś zorientować się, że na dojście do elity nie masz szans oraz zmagasz się z problemem konkursu fotograficznego – jesteś za nieśmiała, aby się zgłosić, ale z drugiej strony chcesz przypodobać się nauczycielowi...

Tak właśnie wyglądało życie 18-letniej Maxine Caulfield (Max. Never Maxine) do dnia 7 października 2013 roku. Wtedy właśnie w trakcie lekcji miała wizję jej miasteczka pochłanianego przez tornado – po obudzeniu się, zdekoncentrowana dziewczyna nie była w stanie odpowiedzieć na pytanie nauczyciela. Los sprawił, że Max, zdenerwowana całym dniem, postanowiła pójść do łązienki, aby ochłonąć, na pewno jednak nie spodziewała się, że będzie przy tym świadkiem kłótni dwóch uczniów – najbogatszego chłopaka w mieście i niebieskowłosej punkówy – która prawie doprowadziła do śmierci dziewczyny, jak by się dotąd wydawało nieznanej dla Max.
Prawie.
Max, nie wiedząc jak, cofnęła czas.


Witaj w Arcadia Bay


Ponownie znalazła się w sali lekcyjnej, wszystko przebiegało tak, jak przedtem (oprócz faktu, że nastolatka tym razem znała odpowiedzi na wszystkie pytania). Wciąż zszokowana tego, czego przed chwilą była świadkiem, zdecydowała się udać do toalety i odwrócić przebieg sytuacji. W ostatniej chwili włączyła alarm i uratowała punkówę – co później pociągnęło za sobą łańcuch wydarzeń.
To właśnie na efekcie motyla, czyli konsekwencjach Twoich wyborów, opiera się ta gra. Uważaj z wybieraniem odpowiedzi – choć po większości rozmów możesz cofnąć czas, po wyjściu z lokacji stracisz tę możliwość, a konsekwencje mogą się ujawnić dopiero po kilku godzinach.
W trakcie rozgrywki masz możliwość przeglądania dziennika Max, w tym opisów wydarzeń sprzed i w trakcie gry i spisu najważniejszych postaci oraz miejsc, oprócz tego możesz spojrzeć na jej SMS-y, co w ciekawy sposób uzupełnia jej relacje ze znajomymi.
Pasją Max jest fotografia, więc zawsze stara się uchwycić najciekawsze momenty lub elementy otoczenia. Rozglądaj się uważnie – w każdym epizodzie jest do zrobienie 10 zdjęć, których lokalizację bardzo łatwo pominąć.


Wszystko to zostało obrane w lekko komiksową, klimatyczną grafikę z nietypowymi ujęciami zwracającymi uwagę na niewidoczne zwykle szczegóły świata, co wzmacnia jeszcze oświetlenie i bardzo dobrze dobrany, spokojny soundtrack, chwalony przez wielu ludzi. Bardzo często zdarzało mi się zatrzymywać, aby podziwiać panoramę Arcadia Bay lub majestatyczny budynek Blackwell Academy... oraz zastanawiać się, jak coś tak pięknego może skrywać tyle mrocznych sekretów.

Jednym z nich jest zaginięcie Rachel Amber, nastolatki uczącej się niegdyś w Blackwell Academy. Kim ona była? Odeszła z własnej woli? Czy w ogóle żyje? Na te wszystkie pytania Max stara się w międzyczasie znaleźć odpowiedź. Wiele uczniów Rachel znało, jednak nikt nie wiedział o niej wszystkiego.

Gra została wydana przez DONTNOD Entertainment we współpracy ze studiem Square Enix w 2015 roku. Jest podzielona na pięć epizodów, pierwszy z nich pojawił się 20 stycznia, ostatni 20 października. Zapowiedziano kontynuację, jednak nie wiadomo, czy zostanie zachowana któraś z postaci z pierwszego sezonu (z powodów, które poznasz po zakończeniu...).
Pierwszy epizod jest dostępny za darmo na Steamie – polecam skorzystać i sprawdzić, czy ta cudowna gra przypadnie Ci, drogi czytelniku, do gustu!

Tu jeszcze kilka screenów, jakby potrzeba było na główny obraz:




Zosia Tchórz
Czytaj

Pasja?


A cóż to jest ta „pasja”? – prychnie pogardliwie osoba życiem mało zainteresowana. Wujek Google mówi, że słowo to oznacza „wielkie zamiłowanie do czegoś”. Mogę się z tym zgodzić. Pasją jest robienie nie tylko czegoś co uwielbiasz, ale dzięki czemu czujesz się spełniony. W czym chcesz stać się lepszy bo ci się to podoba.

Czy pasja jest uzależniona od talentu?
- Talent przecież nie istnieje, jest tylko ciężka praca – powie osoba zazdroszcząca innym sukcesów, która niekoniecznie tą „ciężką pracę” wykonuje. Ktoś kto ma talent ma łatwiej, oczywiście. Ktoś, kto go nie ma z odpowiednią motywacją i cierpliwością oraz ową pracą osiągnie poziom osoby utalentowanej. Niekoniecznie szybko, ale to już od człowieka zależy. Ot, takie gadanie.

Ktoś się może ze mną nie zgodzić. „Co ona pisze, nawet nie wie o czym.” Okej. Mi to nie przeszkadza, ale to tylko losowy wpis, zatopiony w innych, ciekawszych i prawdopodobnie mądrzejszych. Tak, żeby przeczytać i zapomnieć. Dostarczyć rozrywki, albo zanudzić odbiorcę.

Ciekawi mnie, żeś jeszcze tego posta nie wyłączył drogi czytelniku.

Agnieszka Malec
Czytaj

Ten świat jest pomerdany

Znalezione obrazy dla zapytania był sobie pies
 
 "TEN ŚWIAT JEST POMERDANY..."




...czyli o nowym filmie pod tytułem "Był sobie pies". Zaskoczyć Was może fakt, że wydarzenia opowiadane są ze strony... psa. Bowiem narratorem jest Bailey, który asekuruje swojego pana. Jest nim chłopiec o imieniu Ethan.     
Akcja rozgrywa się wtedy, gdy możemy zobaczyć szczeniaka i małego chłopca, ale także w momencie dorastania i dojrzewania Ethana. Tu sytuacja zaczyna się komplikować. Jak potoczy się ich dalsze życie? Co czeka bohaterów? Jaką niespodziankę szykuje im los? Czy coś się zmieni?

Zobaczcie sami. Wybierzcie się do kin. Film już od 17 lutego jest na dużym ekranie. Jeśli chcecie poznać sympatycznego psa i jego równie sympatycznego właściciela i razem z nimi przeżyć przygody, czym prędzej pospieszajcie do kin. W dubbingu głosu szczekającego bohaterowi użycza Marcin Dorociński.
Zapewniam Was, że nie będzie żałować decyzji, a po wyjściu z kina poczujecie się uśmiechnięci i zadowoleni. A z wrażenia nagle zachce Wam się pomerdać ogonem.

Zatem niezapomnianych wrażeń po seansie. :-)

{#smile}
Julka Franaszek
Czytaj