Reaktywacja

Wrzesień już prawie za nami, więc chyba czas ruszyć z sekcją dziennikarską! W tym roku oprócz wersji elektronicznej, najprawdopodobniej ruszy również gazetka.
Na razie zachęcamy do czytania starych postów, te nowe pojawią się już wkrótce!
Chcesz dołączyć do naszego grona? Napisz do nas!

"The Get Down" - przez oczy i przez słowa takich, jak my


http://blogs.elconfidencial.com/cultura/series/desde-melmac/2016-08-18/baz-luhrmann-the-get-down_1247541/

    W uprzednim rok, podczas wakacji Netflix wypuścił swój nowy, długo już zapowiadany, serial: "The Get Down". Opowiada on o przygodach grupki nastoletnich Nowojorczyków, które dzieją się na tle Stanów Zjednoczonych lat 70.
    Reżyserem serii jest Baz Luhrmann, znany m.in. z filmów "Wielki Gatsby" oraz "Romeo i Julia" (w obu występuje Leonardo DiCaprio). Jeżeli oglądaliście chociaż jeden z jego filmów, to zapewne orientujecie się, że cechują się one dosyć specyficznym przebiegiem akcji. W przypadku tego serialu chaotyczna fabuła jest według mnie ogromną zaletą, zwłaszcza że lata 70. kojarzą mi się akurat z takim jakimś szaleństwem. 

https://media.giphy.com/media/l0MYJ6jarc1oZzEmk/giphy.gif

    Akcja odcinków kręci się wokół Ezekiela i 4 jego przyjaciół, którzy próbują poznać prawdziwy świat i odnaleźć się w nim, walczyć o siebie samych. Po tym, że serialowi często przypisywana jest kategoria "muzyczne", można wnioskować, że muzyka odgrywa w nim ogromną rolę. Tak skę składa, że bohaterowie wkraczają w świat młodego, kreującego się hip-hopu. Okrywają oni jego sekrety, które kryją się na przedmieściach nowojorskiego Bronx, rozpoczynają swoją wielką przygodę. Dla mnie, osoby, która nigdy nie słyszała historii rapu, a okres 7. dekady XX wieku kojarzyła w zasadzie bardziej z disco niż hip-hopem, ta historyczna część fabuły okazała się być niezwykle ciekawa, zwłaszcza, że została ukazana oczami moich (prawie) rówieśników. Przedstawienie hip-hopu z perspektywy zwykłych nastolatków nadaje jej niezwykłego charakteru czegoś nieodkrytego, kuszącego, czegoś, w co łatwo jest się wciągnąć i szczerze pokochać.
    To, co chciałabym również podkreślić to atmosfera 6 odcinków, które wyszły do tej pory. Jest ona przepełniona niezwykłym optymizmem i humorem. Jest to niezwykły kontrast do scenografii, przedstawiącej zniszczoną amerykańską dzielnicę, w której szerzy się bezrobocie, kryminalizm i nieopanowanie. Bohaterowie przeżywają oczywiście swoje trudności, mają wiele problemów, jednak ten rozśpiewany i roztańczony serial potrafi dodać widzowi wiele nadziei i sprawić, że nie raz się uśmiechnie.

http://ftw.usatoday.com/2016/01/watch-the-first-trailer-for-netflix-original-the-get-down-right-this-instant

  Serdecznie zachęcam do obejrzenia "The Get Down", zwrócenie uwagi na tłumaczenie tekstów piosenek, na niezwykłe kostiumy i cudowną muzykę. Daję słowo, że oglądając ten serial będziecie podrygiwać do utworów, a nawet po paru dniach wciąż je sobie nucić :)

                                                                                                                                   Maja Torbacka

Czytaj

Eldarya


Eldarya jest francuską grą online typu RPG wydaną przez Beemov oraz ChiNoMiko, której polska wersja językowa ujrzała niedawno światło dzienne.

Rozgrywka podzielona na odcinki ma miejsce w równoległym świecie fantasy, przez który kierujemy główną bohaterkę, Gardienne, nazywaną również przez graczy Eldaryenne od nazwy gry lub Erica, gdyż tak w pewnym momencie gry zwraca się do niej jedna z napotkanych postaci. Po wstąpieniu w Krąg Grzybów dziewczyna znalazła się w tytułowym świecie Eldarya i początkowo chce tylko wrócić do domu. Jednakże pojawiające się po drodze tajemnice i wszelakie zagadki stopniowo zajmują ją coraz bardziej, a napotkane postacie skłaniają do przemyślenia decyzji o powrocie.


Po krótkim czasie okazuje się, że Gardienne nie trafiła do tego tajemniczego świata bez powodu. Eldarya jest na skraju katastrofy i tylko ona może temu zapobiec. Razem z nowymi przyjaciółmi stawia czoła wyzwaniom, aby uratować magiczną krainę.

Istotną rolę w jej misji pełnią Chowańce - coś jak Pokemony, małe pupile, które pozwalają graczowi grać w minigry lub wysyłać je na wyprawy, aby przynosiły cenne przedmioty potrzebne w rozgrywce. Zanim jednak będziemy mogli wysłać Chowańca na eskapadę, trzeba będzie go najpierw wykluć z jajka, które można znaleźć na wyprawie, kupić w butiku, zdobyć w codziennym queście lub też wylicytować na Targu. Naturalnie podopiecznym potrzebne jest jedzenie - jeżeli nie będziemy karmić naszego milusińskiego, jego poziom przywiązania do nas zmaleje, a kiedy w końcu spadnie do zera, Chowaniec schowa się z powrotem do swojego jajka i trzeba go będzie wykluć na nowo.


W grze jako waluty używa się Maany, która jest jednocześnie siłą życiową naszej postaci. Maanę zużywamy wykonując ruch w grze lub kupując przedmioty, a zarabiamy logując się codziennie na stronę, poprzez sprzedaż niektórych posiadanych rzeczy na Targu lub granie w minigry.

Istnieje również opcja płatności Złotymi Monetami, które można kupić za pomocą przelewu lub kodu SMS. Czasem można je też zdobyć wypełniając questy. Ich użycie nie jest jednak niezbędne do ukończenia gry.

Gracze zdobywają kolejne poziomy poprzez zbieranie punktów doświadczenia, kiedy grają w odcinki, minigry, wysyłają Chowańce na poszukiwania lub wypijają specjalne napoje.

W Eldaryi każda postać zostaje przypisana do jednej z następujących Straży Eel: Cienia, Obsydianu, lub Absyntu, które rywalizują ze sobą. Co miesiąc punkty doświadczenia zdobywane przez graczy każdej ze Straży są sumowane i dzielone przez liczbę aktywnych użytkowników, a następnie członkowie Straży, która średnio zdobyła punktów najwięcej, dostają prezent - zazwyczaj jest to przedmiot przydatny w grze lub ubranie dla naszej postaci. Członkostwo w konkretnej Straży nie ma wpływu na przebieg gry.


Gracze mają możliwość wzajemnej komunikacji, personalizacji swojego profilu oraz postaci, a także zabierania głosu na publicznym Forum. Działa na telefonach komórkowych, więc może być świetnym sposobem na zabicie czasu choćby na przystanku autobusowym.

Link do gry: www.eldarya.pl

 Caché
Czytaj

W stylu lat 50-tych


Tegorocznym tematem komersu trzecich klas będzie moda lat 50-tych i 60-tych, dlatego dziś kilka słów na ten temat. Być może ktoś z was usłyszał to hasło i pomyślał: "Co? Nie mam pojęcia jak mam się ubrać! Kto to w ogóle wymyślił?" - takiego kogoś w szczególności zapraszam do czytania. Innych, którzy jeszcze nie muszą się martwić opuszczaniem naszego wspaniałego, niezastąpionego gimnazjum, zachęcam, by wybrali się w modową podróż do minionych lat i odkryli coś nowego i być może inspirującego.

Lata pięćdziesiąte


Jak wszyscy dobrze wiedzą (mam przynajmniej nadzieję, że każdy o tym wie) lata 50-te to czas tuż po zakończeniu drugiej wojny światowej. Właśnie to radosne wydarzenie sprawiło, że do tej pory odsuwany na bok ubiór, stał się dużo istotniejszy niż przedtem. Coraz większą wagę zaczętą przykładać do wyglądu. Modowe trendy wyznaczały ówczesne ikony stylu, takie jak: Marilyn Monroe, Brigitte Bardot, Sophii Loren czy Audrey Hepburn.

Marilyn Monroe
Brigitte Bardot
Sophii Loren
Audrey Hepburn
Popularny był wizerunek perfekcyjnej pani domu, która nawet kurze ściera w pięknej sukience, ze starannie spiętymi włosami i makijażem. 


Moda lat pięćdziesiątych to przede wszystkich dopasowane ubrania podkreślające figurę (wówczas najbardziej pożądana była sylwetka klepsydry). Rozkloszowana lub ołówkowa spódnica, często z paskiem zaznaczającym wcięcie w talii, to podstawa. Oprócz tego kostium z żakietem do noszenia na co dzień. Zwracającą uwagę spódnicę uzupełniano nieco bardziej stonowaną górą. Zazwyczaj była to koszula, czasem z bufiastymi rękawami i klasycznym, okrągłym kołnierzykiem. Do tego zapinany, dopasowany sweterek. Ale panie nie ograniczały się jedynie do sukienek. Widywano coraz więcej kobiet w spodniach najczęściej z wysokim stanem. Na specjalną okazję oczywiście piękna sukienka o prostym kroju bądź, podobnie jak spódnica, z rozkloszowanym dołem. Jako uzupełnienie dodające nieco szyku świetnie sprawdzały się długie rękawiczki i kapelusz.










We fryzurze i makijażu również możemy doszukiwać się pewnych wzorców. Lubiane były loki, takie, jakie nosiła Marilyn Monroe, ewentualnie proste włosy do ramion. Coraz bardziej popularne stawało się krótkie ścięcie włosów w stylu Audrey Hepburn. Chętnie czesano się w kucyka. Makijaż ograniczał się do czerwonej szminki, kocich kresek na powiekach i długich rzęs. 


Panowie zaś lubowali się w nieco bardziej przeciętnej modzie choć nie zawsze. Wystarczały im luźne dżinsy, koszulka wpuszczona w spodnie i skórzana kurtka. Dodatkowo zakładali cienki krawat czasem dopasowaną koszulę. Szyk podkreślali garniturem. Marynarka zazwyczaj miała inny kolor od spodni. Nie zapuszczali wąsów ani brody. Głowę przyozdabiali  kapeluszem, włosy zaś zaczesywali na żel.



Według mnie lata pięćdziesiąte to wspaniały okres w historii mody. Teraz brakuje takich ślicznych sukienek dodających elegancji i szyku. Chętnie ubierałabym się dokładnie tak samo jak wówczas :)

PS
Co nieco o latach sześćdziesiątych już niebawem.

Gosia Hopciaś
źródła:
https://pl.pinterest.com/
http://polki.pl/moda-i-uroda,w-stylu-lat-50-tych,10077337,artykul.html
http://www.radiozet.pl/Rozrywka/O-tym-sie-mowi/Meska-moda-co-bylo-modne-obecne-trendy.-Sto-lat-mody-meskiej-VIDEO-00008200
http://vumag.pl/moda/kobieca-moda-lat-50/8pz11k
Czytaj

Zabawne prezenty

           

               Zawsze miałam dylemat co kupić danej osobie na urodziny. Od pewnego czasu ponownie się z nim borykam. Przeglądnęłam ogromną ilość stron internetowych. I albo trafiłam na coś głupiego albo na coś jeszcze głupszego. Frajda ze znajdywania takich cudeniek jest ogromna a śmiech który niesie się po pokoju, jak już to znajdę jest bardzo głośny.

Zapraszam na pokaz kilku zabawnych pomysłów na prezent. Może komuś ułatwię dzięki temu życie.


 Papier toaletowy z nadrukiem pieniędzy - i sformułowanie szastać kasą nabrało nowego znaczenia.





  Zegarek dla spóźnialskich – ktoś odnalazł swoje powołanie?









              Skarpety sandały – tradycja nie może umrzeć.  









 


     Kubek z aplikacjami – uzależnienie wyższego stopnia. 



 






  Uciekający budzik – problemy ze wstawaniem? Spokojnie to 
pomoże.




          

               I wiele więcej. Jeśli tylko poszukacie znajdziecie takich zabawnych cudeniek więcej. Zapewniam śmiech gwarantowany.

 Cristiana Galant

Czytaj

"Sasha" Joel Shepherd - recenzja

Znalezione obrazy dla zapytania sasha joel shepherd


 Całkiem niedawno postanowiłam przeczytać ponownie książki, którymi kiedyś się zachwycałam i sprawdzić, czy moje uczucie do nich nie wygasło. I tak zdjęłąm z półki Sashę i... powiem jedno: Nic się nie zmieniło! :)

Do dzisiaj nie wiem dokładnie, co kiedyś zmusiło mnie do kupienia tej książki w trybie prawie natychmiastowym, bo na pewno nie okładka. Ta jest wyjątkowo mało udana w porównaniu do treści, którą pod sobą skrywa. Sasha udowadnia prawdziwość stwierdzenia, że nie powinno oceniać się po okładce. Po lekturze tego ponad siedmiuset stronicowego dzieła (grubością niemal dorównuje Grze o tron Martina) mogę otwarcie przyznać, że pan Joel Shepherd jest dla mnie wielkim odkryciem zeszłych lat, a jego Próba krwi i stali zasługuje na jedno z wyższych miejsc w moim prywatnym rankingu ulubionych książek. Tylko dlaczego pan Joel nie jest doceniany w półświatku fanów fantastyki? Dlaczego? Ostatnimi czasy rzadko jakiekolwiek powieści zachwyciły mnie tak jak ta seria.

[Wybaczcie, że zaczęłam recenzję od oceny okładki, nic nie poradzę na to, że jestem prostym wzrokowcem. W każdej książce są rzeczy ważne i ważniejsze. Chyba nikt nie zaprzeczy temu, że treść książki niewątpliwie należy do tych drugich.]

Powieść Sasha jest pierwszym tomem tetralogii Próba krwi i stali pióra Joela Shepherda. Opowiada ona o losach Sashandry, kiedyś księżniczki Lenayin, która zrzekła się tytułu po śmierci ukochanego brata. Wraz ze swym mentorem, Kesslighiem wyrusza do Baerlyn, by tam doskonalić się w pradawnej sztuce walki zwanej svaalverd. Wybiera życie wśród pogańskiego ludu goeren-yai, wiernemu starym lenayińskim tradycjom. Jednak mimo zmiany otoczenia i próby porzucenia tego, kim się narodziła i z czym była związana, na Sashę czeka wiele wyzwań. Musi być gotowa stawiać czoła armiom i spiskom, choć nie pomaga jej w tym dziki, buntowniczy charakter i nieokrzesany, gorący temperament. Kiedy w Lenayin wybucha konflikt między pogańskim górskim ludem, a nizinną arystokracją, wierzącą w nowych bogów z południa, Sasha musi dokonać wyboru między swą rodziną, a nowym życiem, które pokochała. Należy do obu światów, a jednocześnie do żadnego z nich.

Początki nie były łatwe, a zwłaszcza pierwsze kilkadziesiąt stron, które atakują trudnymi pojęciami i otwarciami mnóstwa przeróżnych wątków. Do teraz łamię sobie język na wyrazach takich jak goeren-yai, Cronenverdt czy Terjellyn. Choć zawsze narzekam na mnogość wątków, intryg, postaci i informacji o historii świata fantastycznego, to w skrytości ducha uwielbiam podobne smaczki w tego typu powieściach. Podobnie było z Grą o tron, która niesłychanie trafiła w moje klimaty i gust. Swoją drogą, w Sashy można wyczuć inspirację powieścią Martina, jednak to chyba typowe dla gatunku high fantasy. :)

Jak już napisałam, na początku trzeba się trochę wysilić, by się połapać w skomplikowanym nazwach, lecz resztę książki czyta się gładko i przyjemnie. Narracja jest potoczysta, opisy w sam raz, dialogi naturalne. Ogromnym atutem są różnorodni bohaterowie, nie tylko pod względem wyglądu, wierzeń i zachowań, ale także moralności. Nikt w tej powieści nie jest do końca dobry, ani do końca zły, co ożywia postacie. Oczywiście, trudno nie polubić tytułowej i zarazem głównej bohaterki, Sashy, która, choć lekkomyślna, pochopna i często arogancka oraz egoistyczna, potrafi być życzliwa, współczująca i dowcipna.

W powieści spodobał mi się także sposób prowadzenia historii przez wszechwiedzącego narratora, ukazującego konflikt w Lenayin z perspektyw różnych osób. Dzięki temu powieść intryguje, zaciekawia i zmusza czytelnika do pytania, które pisarze zawsze pragną usłyszeć: "Co będzie dalej?".

Nie zostaje mi nic innego, jak tylko szczerze polecić Wam Sashę. Powieść nie tylko fascynuje historią, światem i bohaterami - dzięki niej i uniwersalnym mądrościom w niej zawartych skłania do myślenia i odnoszenia pewnych sytuacji z książki do świata, w którym żyjemy. To książka pełna zawiłości i intryg, historia o wielkim potencjale, który zainteresuje każdego, kto lubi zatonąć na wiele godzin w obcym świecie i jego intrygach.
A pierwszy tom to dopiero początek niezwykłej przygody.

Sonia Raputa


Tytuł: Sasha
Tytuł oryginału: A Trial of Blood and Steel. Book One: Sasha

Autor: Joel Shepherd
Cykl: Próba krwi i stali
Wydawnictwo: Jaguar
Tłumaczenie: Jakub Steczko
Liczba stron: 680
Gatunek: fantastyka, fantasy
Czytaj

5 nietypowych sportów zimowych




Chciałabym pokazać wam 5 nietypowych sportów zimowych.
Nie cieszą się one tak wielkim zainteresowaniem jak zwykłe narty czy hockey, ale myślę że z czasem zyskają na popularności.



 1.Snowkiting – surfing na nartach lub desce
To zimowa odmiana kitesurfingu, która dopiero raczkuje, co nie zmienia faktu, że rozwija się bardzo szybko i jest niezwykle atrakcyjna. Połączenia latawca pociągowego ze snowboardem lub nartami wydaje się być nietuzinkowym rozwiązaniem. Co więcej, do uprawiania snowkitingu potrzebny jest wiatr oraz duża otwarta przestrzeń pokryta śniegiem lub lodem. Latawiec będący siłą napędową snowkitera jest najczęściej wpięty w uprząż i znajduje się zwykle w odległości dwudziestu kilku metrów. Do sterowania latawcem służy drążek sterowniczy lub manetki.



  
2.Snow polo – śnieżne polo
To zmodyfikowana wersja tradycyjnego Polo, która od swojego krewnego zdecydowanie różni się klimatem rozgrywki. W końcu, mecze rozgrywane są na śniegu, co nie zmienia faktu, że emocji nie brakuje. Aspen w Kolorado każdego roku jest gospodarzem Mistrzostw Świata w tej dyscyplinie. Każdego roku Snow polo zyskuje coraz więcej miłośników z różnych zakątków świata





3.Fat biking – jazda na rowerze z nietypowymi kołami
Duże widelce i ogromne opony z pewnością przypadną do gustu entuzjastom jednośladów. Jazda na rowerze zimową porą to dla wielu osób „mission impossible”, co nie zmienia faktu, że odważnych nie brakuje. Bezpieczeństwo i komfort nawet w największe śnieżyce? Brzmi jak absurd, ale to prawda. Rower tego typu przystosowany jest do jazdy nawet w najtrudniejszych warunkach, dzięki czemu błyskawicznie podbił amerykański rynek. Co więcej, powstaje również wiele miejsc, w których benajmniejszego problemu można go wypożyczyć. Czas, aby jazda na rowerze zimą również zakorzeniła się w Polsce.




4.Snowshoeing – rakiety śnieżne i bieganie
Jeżeli bieganie w zwykłych butach treningowych po śniegu przerasta Twoje możliwości, to powinieneś koniecznie zaopatrzyć się w rakiety śnieżne, które zapewnią Ci należyte bezpieczeństwo podczas aktywności fizycznej. Długie spacery lub biegi z pewnością będą miały pozytywny wpływ zarówno na Twoje zdrowie, jak i sylwetkę. Co ciekawe, w Stanach Zjednoczonych regularnie odbywają się oficjalne zawody w tej dyscyplinie.





5.Skijoring – na narty z psami
Naszą listę zamyka sport, polegający na wyścigu narciarzy ciągniętych przez zwierzęta (zazwyczaj konia lub psi zaprzęg). Skijöring był dyscypliną pokazową na II Zimowych Igrzyskach Olimpijskich rozgrywanych w St. Moritz w 1928 roku. Zawody w tej dyscyplinie popularne są zarówno w Europie (m.in. w Polsce i Szwajcarii), jak i w Ameryce Północnej (Kanadzie).




                                                                                                                                     Zosia Bibrzycka
Czytaj

„Harry Potter i przeklęte dziecko” – fenomen czy porażka?

Znalezione obrazy dla zapytania harry potter i przeklęte dziecko



Już od jakiegoś czasu wiadomo było, że zostanie wydana ósma część popularnej serii o Chłopcu, Który Przeżył. Niektórzy fani powitali tę wiadomość z niezwykłym entuzjazmem, inni podchodzili do nowej książki nieco bardziej sceptycznie. W końcu nie miała to być zwykła powieść, tylko scenariusz sztuki, która była wystawiana w Londynie. Premiera oryginału miała miejsce 30 lipca, polskim fanom pozostało tylko czekać do października. Gdy scenariusz w końcu wyszedł, wszyscy byli zachwyceni. Czy jednak „Przeklęte Dziecko” na pewno zasługuje na aż taką liczbę pochlebnych opinii? Poniżej możecie poznać moją nieco kontrowersyjną opinię o nowym „Harrym Potterze”.


Co mówi notka na okładce?

Ósma historia. Dziewiętnaście lat później…
Harry Potter nigdy nie miał łatwego życia, a tym bardziej nie ma go teraz, gdy jest przepracowanym urzędnikiem Ministerstwa Magii, mężem oraz ojcem trójki dzieci w wieku szkolnym.
Podczas gdy Harry zmaga się z natrętnie powracającymi widmami przeszłości, jego najmłodszy syn Albus musi zmierzyć się z rodzinnym dziedzictwem, którego nigdy nie chciał przyjąć. Gdy przyszłość zaczyna złowróżbnie przypominać przeszłość, ojciec i syn muszą stawić czoło niewygodnej prawdzie: że ciemność nadchodzi czasem z zupełnie niespodziewanej strony.


Co mówię ja?

Zacznę od tego, że od samego początku byłam bardzo negatywnie nastawiona do tej książki z wielu powodów. Przede wszystkim J. K. Rowling już dawno temu powiedziała, że saga nie będzie kontynuowana, a jak widać, obietnica została złamana. Być może ze względu, jak mówią złośliwi, na potrzebę ponownego rozgłosu. Dodatkowo „Przeklęte Dziecko” nie zostało napisane przez samą Rowling, ale przez Jacka Thorne’a – jedynie na podstawie opowieści stworzonej przez autorkę książek o Harrym Potterze, Johna Tiffany’ego i jego samego.
Oprócz tego w sieci pojawiły się spoilery do sztuki. Przeczytałam je z czystej ciekawości i – mówiąc kolokwialnie – załamałam się. Fabuła niczym wyjęta z bardzo słabych opowiadań fanowskich, przepełniona nielogicznościami i nietrzymająca się kanonu, jaki stanowi poprzednie siedem części. Niektóre postaci zostały źle wykreowane, a niektóre po prostu pominięte. Miejscami, czytając, byłam aż zniesmaczona tym, co się tam wyrabia. Nagle okazuje się, że pani sprzedająca słodycze w Hogwart Ekspresie jest monstrum, którego zadaniem tak naprawdę jest za wszelką cenę nie dopuścić, by ktoś wysiadł z pociągu wcześniej, niż na stacji Hogsmeade; Harry jest złym ojcem, który nawet nie chce zrozumieć swojego dziecka...
Warto by również wspomnieć o samej formie, w jakiej została napisana ósma część HP. Sam scenariusz czyta się dosyć lekko, jednak widać, że dialogi między postaciami są nieco wymuszone.


I na koniec, odpowiadając na pytanie zawarte w tytule – moim zdaniem „Przeklęte Dziecko” to absolutna porażka, zwłaszcza jeśli porówna się je do innych części tej naprawdę świetnej serii. Nie polecam tej sztuki nikomu, chyba że ktoś chce wyrobić sobie własną opinię. Inaczej naprawdę nie warto tracić na to czasu.
Czytaj

Tablet graficzny, czyli cyfrowe rysowanie


 Jeśli choć trochę interesujesz się digital paintingiem, to prawdopodobnie słyszałeś kiedyś o pewnym magicznym urządzeniu, które nazywa się tablet graficzny. Przydaje się szczególnie w czasie rysowania, choć niektórzy kupują go tylko w celu obróbki zdjęć.

W przypadku tańszych modeli, tablet graficzny nie posiada własnego wyświetlacza. Wszystko, co narysujemy, pojawia się w programie, na ekranie monitora. Na początku może wydawać się to dziwne i nieporęczne, ale po kilku dniach łatwo się przyzwyczaić. Oczywiście, jeśli ktoś ma większe fundusze, może zainwestować w droższy typ, ten z wyświetlaczem. Uważam jednak, że dla początkującego się nie opłaca – lepiej najpierw oswoić się z prostszym i tańszym, który i tak jest wygodny w obsłudze i spełnia wymogi do nauki.

Przodującą firmą w produkcji tabletów graficznych jest Wacom. Polecane są również przez wielu ludzi Huiony, które można kupić za znacznie niższą cenę, ale osobiście jakości nie mogę potwierdzić, ponieważ Huiona nigdy nie miałam. Dostępne rozmiary są różne – od najmniejszych z powierzchnią roboczą A6, przez A4, po zajmujące całe biurko (w tym wypadku jedynie tablety z wyświetlaczem).

 Od dwóch lat jestem w posiadaniu Intuosa (właśnie od Wacoma) o rozmiarze A6, używa się go wygodnie, ale coraz bardziej odczuwam, że potrzebuję większego rozmiaru. Mimo to, sprawdza się dobrze – choć tego modelu na stronie Wacoma już nie kupicie, bo zastąpiono go nowszymi.

Powierzchnia zwykle przypomina w fakturze kartkę (czasem jest bardziej gładka lub szorstka, zależy od tabletu). Piórko jest czułe na nacisk, dzięki czemu można uzyskać efekt, jakby rysowało się zwykłym ołówkiem. Jest to jeden z głównych powodów wyższości tabletów graficznych nad myszą komputerową – naprawdę, myślę, że nikt, kto taki tablet złapał w ręce, do rysowania myszą nie będzie chciał powrócić.


Na koniec chciałabym jeszcze pokazać przykład mojego rysunku z września, narysowanego z użyciem tabletu graficznego.



Zosia Tchórz
Czytaj

Dlaczego warto czytać książki?


Czytanie jest zwykłym, jak może się wydawać, zajęciem. Polega na siedzeniu i wpatrywaniu się w literki nadrukowane na papier. Czy na pewno tak jest? Nie do końca.
W czym pomaga nam czytanie? Na pewno w rozwijaniu wyobraźni. To wspaniałe gdy widzisz niesamowity świat magii, albo przeżywasz ekscytującą przygodę z bohaterem, gdy tak naprawdę siedzisz tylko w fotelu w swoim pokoju z kubkiem herbaty w jednej ręce, a książką w drugiej. Co jeszcze? Oh, jak łatwo dzięki czytaniu jest uczyć się polskiego. No tak, cóż za odkrycie! Ale rzeczywiście, terminologię, interpunkcję i ortografię, na którą zwykle nie zwracamy uwagi czytając, gdzieś z tyłu głowy kodujemy i łatwiej nam później przypomnieć sobie pisownię niektórych słów czy zdań na kartkówce.
Oczywiście technologia coraz więcej zmian wprowadza w naszym życiu i większość osób jest uzależniona od telefonu czy komputera. Nie ma w tym jednak nic złego, przecież to nie przestępstwo. Warto jednak czasami siegnąć po książkę i przeczytać chociaż jeden rozdział.

Agnieszka Malec
Czytaj