Reaktywacja

Wrzesień już prawie za nami, więc chyba czas ruszyć z sekcją dziennikarską! W tym roku oprócz wersji elektronicznej, najprawdopodobniej ruszy również gazetka.
Na razie zachęcamy do czytania starych postów, te nowe pojawią się już wkrótce!
Chcesz dołączyć do naszego grona? Napisz do nas!

Jak przygotowywać się do egzaminów i nie zwariować




Trzecioklasistki, trzecioklasiści! Na początek: macie więcej czasu, niż Wam się wydaje, choć zapewne w ciągu ostatnich tygodni mieliście wrażenie, że to już za parę dni. Ale w dniu, w którym piszę ten post, do egzaminu zostało jeszcze 10 dni, a to bardzo dużo.

Zdecydowałam się napisać taki krótki poradnik, bo mi samej zaczyna troszeczkę odwalać. 
Oto najważniejsze zasady na ten (ponad!) tydzień przed egzaminem:
  •  Nie zamartwiaj się 24/7
  • Śpij
  • Jedz

A teraz podrzucam kilka pomysłów jak ten stan przedegzaminowego zen osiągnąć. Enjoy~


1. Pij dużo wody

W ostatnich dniach przygotowań pewnie będziesz rozwiązywać arkusze, a także spędzić trochę godzin na ślęczeniu nad książkami (nie przesadzaj z tym proszę! :<), a wtedy bardzo łatwo się odwodnić. Jeśli masz problem z pamiętaniem o piciu odpowiedniej ilości wody, sprzedam ci mały life hack - załóż rano na lewy nadgarstek osiem gumek do włosów i po każdej wypitej szklance wody przekładaj jedną gumkę z lewej dłoni na prawą. Pod koniec dnia zobaczysz, ile udało ci się wypić. Jeśli jesteś cały dzień w domu, to wszędzie chodź ze swoją szklanką, a kiedy wychodzisz, weź ze sobą chociaż małą butelkę :) trzymam za ciebie kciuki!


2. Rób przerwy

Ktoś kiedyś powiedział, że przerwy to najważniejsza część nauki (chyba nikt tak nie powiedział, ale wiecie, o co chodzi).  Jakieś tam badania wykazały, że po dwudziestu minutach tracimy całkowite skupienie, a jeśli kontynuujemy nieustanną naukę przez 50 minut, zaczynamy zapominać rzeczy, które np. przeczytaliśmy w podręczniku na początku sesji. Dlatego przerwyw nauce są baardzo ważne. W jej trakcie najlepiej zjeść coś pożywnego (jabłko, kromkę z masłem orzechowym, co tam lubisz!), wyjść na kilka minut z domu, umyć twarz, potańczyć do ulubionej muzyki, oglądnąć przed chwilą wrzucony filmik, uzupełnic szklankę świeżą wodą, nakarmić głodnego kota, podlać roślinki, zrobić szybkie ćwiczenia... cokolwiek, żeby oderwać się od pracy i poczuć odrobinę orzeźwionym. 

Znalezione obrazy dla zapytania nie ma ludzi niezastąpionych

3. Zorganizuj chill day

Chill day to inaczej dzień, który poświęcasz całkowicie sobie i zapominasz o obowiązkach. To dzień, w którym możesz bez poczucia winy spędzić poranek w pościeli, a popołudnie... też w pościeli. To dzień, w którym możesz wyjść gdzieś ze znajomymi, obejrzeć te odcinki serialu, z którymi zalegasz od tygodnia, upiec ciasto czekoladowe, poszukać nowej fajnej muzyki w internecie, pójść na basen, zrobić soie pełnometrażową kąpiel z tym nowym mydełkiem, które ostatnio podwędziłaś/eś mamie czy cokolwiek innego chcesz. W tym przedegzaminowym okresie polecam ci urządzić sobie choć jeden taki dzień, to naprawdę super uczucie.

Mam nadzieję, że choć trochę Was zainspirowałam. Naprawdę wiem, jakie dziwne to uczucie, kiedy patrzycie w kalendarz i widzicie, że te zakreślone jaskrawym pisakiem dni są już tak blisko. Trzymam za nas wszystkich kciuki! Nie ma co się martwić, nie po to spędziliśmy ostatnie trzy lata w gimnazjum, żeby nie dać sobie rady.



Zaskoczona własnym optymizmem
Sonia Raputa
Czytaj

Czym są skoki narciarskie?

Mimo że właściwy sezon skończył się już dobre 2 tygodnie temu, a zima (bo głównie wtedy odbywają się zawody w tym sporcie) raczej też ustępuje miejsca wiośnie, to postanowiłam napisać coś o jednej z najbardziej wyjątkowych dyscyplin sportowych, jakie zostały wymyślone – o skokach narciarskich.
Przypuszczam, że wielu z Was, słysząc termin „skoki narciarskie”, myśli o Adamie Małyszu, który stał się ikoną tego sportu w Polsce. Może część z Was przypomina sobie, jak to kiedyś było o nim głośno i nawet może oglądaliście zawody, ale to wszystko wydawało się jakieś takie dziwne i bez sensu. Również, nie ma się co oszukiwać, wiele osób za kibiców postrzega raczej grupę jakichś czterdziestoletnich Januszy, którzy narzekają na wszystkich po kolei, jeżeli zawodnik nie odniesie sukcesu. Niestety jest wiele takich ludzi, ale o tym szkoda mówić, zamiast tego skupię się na tym, o co właściwie w tym sporcie chodzi.
Niedawno brałam udział w próbie wytłumaczenia tego nauczycielowi angielskiego z USA, który nie był kompletnie w stanie pojąć, jak to działa. Sam przyznał, że widząc to, zastanawia się, dlaczego oni nie umierają, a wszystkie zasady tego sportu wydają mu się być bezsensowne.
Bo na pierwszy rzut oka, skoki narciarskie nie mają sensu żadnego. Dwie serie zawodów, gdzie kolejno 50 i 30 średnio dwudziesto- czy trzydziestokilkuletnich (ale nie zapominajmy o Noriakim!) debili rozpędza się do prędkości prawie stu kilometrów na godzinę, żeby przez kilka sekund starać się współpracować z wiatrem i na końcu wylądować w mniej lub bardziej estetyczny sposób, za co dostaje się punkty.
Nie ma co kryć – brzmi co najmniej durnie. Aż chce się zadać pytanie - co w tym takiego jest, że ludzie to oglądają?
Jeżeli chcecie w skokach narciarskich szukać logiki i oczekujecie, że wszystko będzie jasne i klarowne – możecie się poddać. Sama idea jest jednym wielkim szaleństwem, a skoczków można nazwać kamikadze, którzy mają nie po kolei w głowie.
Ta dyscyplina jest jedną z najbardziej loteryjnych dyscyplin, jakie istnieją, jeśli nie najbardziej. Oczywiście, od skoczków wymagane jest niesamowicie precyzyjne wyczucie (tysięczne części sekundy decydują o dobrym wybiciu, które jest podstawą do dobrego wyniku), ale mimo wszystko czasem wiatr jest w stanie zepsuć wszystko, czasem nawet całą karierę.
Jednak mimo tego zawodnicy, mimo wyników, nadal wracają na skocznie i walczą z wiatrem, do czasu aż nie uda im się dogadać. Dlaczego?

„Skoki narciarskie to jedna z najkrótszych i najbardziej poruszających przygód. Po 11-12 sekundach – od zjazdu i wybicia na progu do lądowania – jest już po wszystkim. Tylko przez pięć czy sześć sekund ciało ludzkie szybuje w powietrzu. Ale co to są za sekundy! Długie sekundy, przerażające sekundy, euforyczne sekundy. Pewien dziennikarz ujął to kiedyś górnolotnie: >>Upojne jak chłopskie wesele w Bawarii, błogie jak koncert Bacha, niepokojące jak film Hitchcocka<<. My, skoczkowie, jesteśmy jak opętani. Jesteśmy nerwowi. Kochamy te chwile w powietrzu. Oczywiście powinny trwać jak najdłużej, a gdy już wylądujemy, kamień spada nam z serca. Większość z nas nie znajduje słów, by oddać te magiczne momenty, tę fascynację skokami. Można dostrzec ją jedynie w gestach triumfu, w błysku szczęścia w oczach, gdy wszystko dobrze się kończy.”
Cytat z książki Svena Hannawalda „Triumf. Upadek. Powrót do życia”.
Polecam serdecznie, nawet tym, którzy sportem nie są zainteresowani.

Nigdy nie miałam okazji poczuć magii szybowania na nartach (chyba że liczymy wszystkie skoki z muld, po których wywalałam się jak długa na stoku), ale to, co da się zauważyć, patrząc na skoczków, to pasja, miłość do tego sportu i zdetereminowanie, która naprawdę daje im skrzydeł. Przykład?

Daniel Andre Tande ma lęk wysokości, ale mimo to zajął się skokami i osiąga w tej dyscyplinie sukcesy. Wydaje to się być co najmniej szalone, co nie?
Gregor Schlierenzauer przeszedł wypalenie po pełnych sukcesów młodzieńczych latach, ale mimo tego wrócił na skocznie i chce kontynuować swoją karierę, niezależnie od wyników, jakie będzie osiągał.
Noriaki Kasai ma ponad 40 lat i gdy większości zawodników nie było na świecie, on już startował w konkursach Pucharu Świata, ale ani myśli o skończeniu z tą dyscypliną, póki jest w stanie skakać.
Thomas Morgenstern odniósł wypadek, po którym mógł nawet nie wrócić na nogi, ale po miesiącu od zdarzenia wrócił już na skocznię, aby wziąć udział w Igrzyskach Olimpijskich.

Jest to jedynie kilka sportowców, którzy stanowią przykład, dlaczego ta dyscyplina ma w sobie tyle magii i jest tak wyjątkowa. Pasja i miłość do tego sportu, która przejawia się w takich zachowaniach jest niesamowicie inspirująca i sprawia, że chce się po prostu patrzeć, jak ktoś fascynuje się tym, jak poświęca się dla tego, co kocha.
Wydaje mi się, że to, co sprawia, że ta dyscyplina jest tak wyjątkowa, to właśnie jej paradoksalność i nonsens, który można wytłumaczyć tylko szczerą pasją i miłością. To, że mimo takiego niebezpieczeństwa, jakie czycha na zawodników, oni przemagają strach, aby móc poczuć się wolnymi jak ptak, to, że mimo wielu przeciwieństw, nadal wracają na skocznie i kontynuują swoje kariery. Jedynym wytłumaczeniem na to jest miłość do skoków, poświęcenie, determinacja, które właśnie wynikają z tego uczucia, które wszyscy skoczkowie dzielą.
Czym zatem są skoki narciarskie? Chyba najprościej będzie powiedzieć, że jest to przykład pasji i zamiłowania. Chęci do walki, determinacji i poświęcenia, które narodziły się w sercach tych zawodników.
Nie jestem w stanie dokładnie wytłumaczyć, co w tym sporcie takiego jest, ale uczucie, które odczuwają zawodnicy w przestworzach i kibice, widzący to wszystko jest tak silne, że wiąże z tym sportem na zawsze.
I nigdy nie każe żałować.



Dorota Meszka
Czytaj

Kuchnia japońska


Witaj ponownie, drogi czytelniku! Dziś uświadomię Cię nieco o kuchni japońskiej. Zacznijmy może od najpopularniejszych potraw tejże kuchni. Są to:
· sushi - złożone z gotowanego ryżu zaprawionego octem ryżowym oraz najróżniejszych dodatków, przeważnie surowych: owoców morza, wodorostów nori, kawałków ryb, warzyw, grzybów, jajek.
· dango - tradycyjne kluski robione z mochiko, czyli mąki ryżowej, zbliżone do mochi. Często podaje się je do zielonej herbaty.
· ramen - chińska zupa, która przywędrowała do Japonii składająca się z rosołu, makaronu i innych składników w zależności od receptury. W Chinach ramen jada się z mięsem, lecz w Japonii przeważa tutaj ilość warzyw oraz ryb.
· okonomiyaki - placki składające się z wielu różnych składników i pieczonych na rozgrzanej blasze.
· mochi - kluski/ciastka robione z klejącego ryżu, ale także z mochiko, czyli mąki ryżowej, podobne do dango, często nadziewane pastą ze słodkiej, czerwonej fasoli lub truskawek, obtoczone w czarnym sezamie, sojowym proszku kinako albo zabarwione na zielono poprzez dodatek sproszkowanych liści yomogi.
· takoyaki- Przygotowuje się je z ciasta i ośmiornicy z różnymi dodatkami, jak np. czerwony imbir marynowany. Podaje się w formie kulek.

To tyle jeśli chodziło o popularne japońskie dania. Dla kuchni japońskiej charakterystyczne jest użycie ryb (jedzonych także na surowo), rozmaitych owoców morza w tym wodorostów oraz warzyw. Popularne są zupy gotowane bezpośrednio na stole, w specjalnym garnku podgrzewanym dawniej węglem, a obecnie gazem, a także jedzenie zanurzanych we wrzątku mięs, ryb i warzyw.

Japończycy jedzą pałeczkami. Nakrywając do stołu, po lewej stronie stawiają miseczkę z ryżem, po prawej - z zupą. Pałeczki leżą równolegle przed nimi. Zupę pije się prosto z miseczki, do innych talerzy sięga się pałeczkami.

Przed rozpoczęciem jedzenia, w momencie otrzymywania dań mówi się po japońsku: „Itadakimasu", co jest odpowiednikiem naszego „smacznego” a dziękując po spożyciu posiłku: „Gochisō-sama deshita" co oznacza dosłownie „to była uczta!”.

Mam nadzieję, że post się spodobał i wprowadził Cię, mój drogi czytelniku w świat kuchni japońskiej. Sayonara!

Agnieszka Malec
Czytaj

My sami

Zrobiwszy dosyć sporą liczbę testów osobowościowych online, mojej uwadze nie umknął jeden maleńki, migający tajemniczo wyraz- “introwertyk”, “introvert”... Nie był on jednak dla mnie zbyt nowy, gdyż jego brzmienie zapalało w mojej głowie lampkę rozpoznania. Gdzieś, kiedyś, ktoś na pewno wypowiadał to słowo przy mnie. Zaczęłam czytać definicję, artykuły i doszłam w końcu do wniosku, że rzeczywiście tym jednym określeniem mogę mniej lub więcej określić swoją osobę.

Owszem, wolę spędzać czas samemu, ale w pewien sposób trochę czasu minęło zanim zaczęłam rzeczywiście z tych (często wyczekiwanych) momentów korzystać.



Miałam okazję obejrzeć ten filmik jakiś czas temu, będąc jeszcze w szkole podstawowej i od tego momentu co jakiś czas przypominała mi się jego treść, a może raczej przesłanie? Nawet introwertycy (oraz inni) mają czasami problem ze znalezieniem swojego miejsca na świecie - tym rzeczywistym jak i tym własnym.

“I like being alone but I don’t like being lonely…”

Spędzanie towarzystwa z samym sobą okazuje się być czasami prawdziwym wyzwaniem, nie chodzi nawet o stosunek do własnej osoby, ale bardziej może o chwilowy moment zagłębienia się w swoim umyśle (taki spacer albo krótka przechadzka w górach). Istnieją powody, które mogą nas hamować lub zniechęcać do tego, np.:

Nie zawsze chcemy przyjąć do wiadomości istnienie niektórych rzeczy, problemów i negujemy je w nieskończoność, a tak naprawdę nie ma od nich ucieczki, prawda? Jak wiele osób lubi powtarzać - "prędzej czy później i tak nas dopadną". Jest to prawdą (niestety), ale nie oznacza to całkowitej porażki na starcie. Są niektóre sprawy, które wymagają czasu. Zwyczajnie tyle. Nic nie pomoże mówienie - "Myśl pozytywnie, a wszystko będzię dobrze!!", gdy trzęsą nam się dłonie i brak nam tchu (i mamy ochotę coś zrobić osobie tak nam mówiącej). Czasami niektórym rzeczom trzeba dać czasu i zabrać się za nie, kiedy czujemy się na to gotowi. Czasami najgorsze "katastrofy" trzeba po prostu przeczekać.
Ambicja, wymaganie od siebie najlepszych wyników jest dobre, w dzisiejszym świecie wręcz wymagane, ale nie w momencie, kiedy niszczy nas to w sposób fizyczny i psychiczny. Nie, kiedy zamiast zrobić coś na 87% wolimy w ogóle to zignorować, bo jaki jest sens, jeśli to nie będzie idealne. Tendencje perfekcjonistyczne również są pomocne i prowadzą ludzi do wielkich czynów, ale jak wszystko na tym świecie, są też przyczyną wielu ograniczeń, które tak właściwie są tworzone tylko przez nas samych.

Wszystko to i więcej dosyć często sprawia ogólne niezadowolenie z samego siebie, co w konsekwencji prowadzi do braku chęci swojego własnego towarzystwa. Będąc z innymi nie trzeba sobie tym wszystkim zaprzątać głowy, prawda?

Jednakże nie w tym wszystkim rzecz. Życie w "iluzji" nie jest kolorowe. Po pewnym czasie staje się przytłaczające i nijakie, dlatego też prędzej czy później trzeba uwzględnić istnienie niektórych "przeszkód", nie ważne jak strasznych i pomału, drobnymi, ale pewnymi krokami - wychodzić im naprzeciw.



Kiedy tolerujemy już w miarę siebie samych (ciężka sprawa, ale tak właściwie to nasze własne towarzystwo jest nieuniknione) możemy chcieć coś z tego życia jednak wynieść.



Zastanów się ile momentów  w ciągu dnia spędzasz samemu.


Może jest to w czasie drogi do szkoły, albo kiedy z niej wreszcie wracasz i zamykasz się w pokoju? Może czekasz na jakieś zajęcia dodatkowego i próbujesz coś ze sobą w tamtym czasie zrobić? Niezależnie od tego co robisz prze te 24 godziny, nawet minuta samotności jest nieunikniona, ale nawet pomimo wspomnianych wyżej okropieństw, nie musi być ona straszna.

⭐Spróbuj nie zapominać o tym, że jesteś też częścią otaczającego cię świata. Weź ulotkę o tej szkole językowej i włóż ją do kieszeni. Nic Cię to nie kosztuje, a pomaga osobie je rozdającej. Wrzuć te 2 zł komuś stojącemu pod sklepem z kubkiem po kawie. To ich sprawa czy wykorzystają nowo otrzymane środki w sposób rozsądny czy nie. Ustąp komuś miejsca w tramwaju, przepuść kogoś, kto się spieszy... bycie uprzejmym dla innych też może być formą samo refleksji oraz pracy nad sobą.
Jeśli już tak siedzisz (lub stoisz) w tramwaju czy autobusie to popatrz czasami na otaczający cię świat i tak... po prostu sobie dumaj. O tym jak wszystko działa i jest powiązane ze sobą. A może bardziej zachwyca cię fasada mijanego budynku lub ciepły odcień chmur przez które przebija się dzielnie zachód słońca? Może w pewien sposób wzrusza cię całe to piękno?
Pomyśl o ostatnio przeczytanej książce lub obejrzanym filmie. Zastanów się jak niektóre sytuacje mogłyby się potoczyć, gdyby coś się nie wydarzyło. Stwórz swoje własne wersje tych wszystkich historii z którymi masz na co dzień do czynienia.

Oczywiście byłabym hipokrytką, gdyby napisała, że sama zawsze postępuje tak jak tutaj piszę, ale wiem na pewno, że taka chciałabym być. Artykuł ten w pewien sposób i dla mnie stanowi swego rodzaju poradę oraz przypomnienie na chwile, kiedy sama nie wiem, gdzie powinnam się znaleźć.

Pola
Czytaj

Zdrowy poranek z Joanną Soh


Co? Znowu poniedziałek? I znowu dzwoni ten okropny budzik o najgorszej możliwej porze. No nie...

Wszyscy to przerabialiśmy. Część z nas w końcu znajduje jakiś sposób, by zwlec się z ciepłego, mięciutkiego łóżka i leniwie zacząć dzień. Ale po co budzić się przez dwadzieścia minut, skoro można by było przecież od razu skoczyć na nogi, pełnym energii i zapału do pracy? 

A gdyby tak na dobry początek tygodnia wykonać kilka ćwiczeń, albo zjeść turbo-pożywne, energetyczne śniadanie, zupełnie jak na słynnych filmikach motywujących do prowadzenia zdrowego stylu życia? Eh, komu by się chciało… Zapewne taka myśl powoduje tylko, że jeszcze mniej chce ci się wstawać.

Cóż, daj tej idei jeszcze jedną szansę. Joanna Soh, youtuberka Chińskiego pochodzenia, prezentuje na swoim kanale świetne, proste i przyjemne ćwiczenia, przepisy kulinarne, a także pokazuje jak dbać o swoje ciało od środka i omawia wiele istotnych spraw z tym związanych, o których zapewne niewiele z nas pamięta. A wszystko to robi z uśmiechem, szczerą pasją i uroczym, chińsko-angielskim akcentem, co sprawiło, że nawet ja chętniej wstaję teraz o piątej trzydzieści w poniedziałek, aby przystąpić do krótkiego, pięciominutowego rozciągania, a następnie ze smakiem spałaszować jedną z jajecznych muffinek z warzywami.





Caché
Czytaj

Łapacze snów



Skoro o śnie była mowa to poruszę jeszcze temat łapaczy snów. Na czym polega ich magia?
Otóż łapacze snów to indiańskie amulety. Składają się z sieci wplecionej w okrąg. Według wierzeń, sny nawiedzające śpiących musiały przejść przez amulet. Sieć miała wyłapywać koszmary i przepuszczać tylko dobre sny, które uważano za mniejsze i sprytniejsze. One za to spływały po piórach, którymi łapacze były przyozdobione. Łapacze snów zwykle wieszane były nad łóżkiem lub przy wejściu do indiańskiego mieszkania.
Teraz łapacze snów są traktowane bardziej jako element ozdobny. Niektórzy dalej wierzą w ich magiczne i cudowne właściwości co tylko na dobre im wychodzi. Może skusiłbyś się na kupno takiego amuletu, drogi czytelniku?

Agnieszka Malec
Czytaj